śniadanie - dwie grahamki (z szynką, niestety była pustka w lodówce dzisiaj, więc kapnęłam na nie tylko jakiegoś sosu), herbata;
2 śniadanie - jogurt, woda;
obiad - sałatka : pekińska, pomidor, papryka, kukurydza, jogurt naturalny i odrobina majonezu, pierś z kurczaka, ryż.
podwieczorek - 3 sucharki
kolacja - jabłko
i podjadłam trochę orzeszków -,- na szczęście niewiele, bo to była jakaś resztka.
Jeśli chodzi o ruch to miałam jakieś 20 minut szybkiego spaceru i 30 minut biegu. Nie jest źle, ale mogło być lepiej. Przynajmniej udało mi się wbiec na 10 piętro po schodach (chociaż ostatnie dwa to był już chód i głośne dyszenie -,-). Trochę jestem z tego dumna.
A tak ogólnie chciałam dodać, że strasznie się tym martwię. To znaczy ruchem. Rodzice ledwo pozwolili my w ogóle wyjść pobiegać. Pozwolili na 15 minut, udało mi się przedłużyć do 30. Na siłownie częściej nie mogę, bo a) karnet mi na to nie pozwala, b) chodzę z bratem, bo sama się tam dziwnie czuję no i c) nie wyrabiam częściej, bolą mnie już kolana. Nie mam też takiego samo zaparcia, żeby w domu dłużej na tym chodziku czy steperze biegać... Ale się staram. Może ograniczę posiłki trochę. Teraz w sumie są trudne dni, bo siedzę w domu wtorek, środa, czwartek, bo mam wolne. A jak siedzę w domu to mi się nudzi i mam ochotę podjadać cały czas. A na dodatek zbliża się majówka, jadę na działkę z mamą, tatą, bratem i dziadkami. Już sobie to wyobrażam. Zawsze mają tam tyle jedzenia, słodyczy, tuczących rzeczy, które tylko kuszą. No i z ruchem tam jest gorzej. Pozostaje tylko bieganie i jakieś rozciąganie, a poza tym bardziej się nie chce. Jejku, już się boję. W ogóle słabo jest. Mam zero silnej woli, a do tego wszystko wokół mnie mnie dodatkowo kusi i zniechęca do ćwiczeń, diety. Czuję, że nie dam rady...
muzaa
25 kwietnia 2012, 21:49dziękuje Ci.
xxsomeonexx
25 kwietnia 2012, 21:41Musisz dać radę! Wierzymy w Ciebie, powodzenia!