Zagadką dnia było: muffinek czy muffinka? Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, po sprawdzeniu w guglach, po niedemokratycznym głosowaniu wyszło, że mufinek. W związku z czym strzelam focha, może i oni jedzą jakieś dziwne mufiny, biedni oni, ja jem tylko mufinki. Rodzaju żeńskiego, dwie mufinki, jedna mufinka, taki genderowiec jestem. (Chociaż debata była czysto akademicka, no bo bez jaj, kto kupuje albo zjada JEDNĄ mufinkę? To jest ZAWSZE liczba mnoga).
Ale historią dnia był i tak romans wujka siostry męża brata, niech będzie, że pana Zdzisia, siedemdziesięcioośmiolatka, który zdradza żonę z mężatą panią (niech będzie, że Jadzią). Przy czym całe Piprztykowo Górne grzmi nie o tym, że olaboga, dwa małżeństwa się rozpadają, ale o tym, że pani Jadzia ma 63 lata. No jak on mógł?! Z taką siksą?!
Na fitnesie trafiła mi się pani z ADHD. "Dacie radę, dacie radę, machamy nóżką, jeszcze tylko tysiąc pięćset razy, dacie radę to zrobić". Miałam ochotę pacnąć ją tą nóżką w główkę. Słowo honoru, TO dałabym radę zrobić.
PS: Serialowo: wróciła Good Wife. Hip hip, alleluja! Jak dorosnę, to zostanę Elsbeth Tascioni.
angie65
7 listopada 2014, 22:28Ta ta ta ta MUFFINKA! :D Bez dwóch zdań...wciągnęłabym taką małą, jedną dwie trzy.... mmmmmm :D Aaa, nieee - na diecie przeca jestem! :D
studentka_UM_Lublin
6 listopada 2014, 15:03szalona :) ja tez nie przyjmuję do wiadomości słowa "muffin" - jak już to urocze muffinki :) pozdrawiam! ps. mam prośbę. jeśli będziesz miała chwilkę i będziesz mogła wypełnić prowadzoną przeze mnie ankietę na temat nawyków żywieniowych to będę wdzięczna. dzięki z góry. tutaj masz link: https://docs.google.com/forms/d/1R8tyVMBmJwI7uaHp3uh9kjP158DKPLkHUg6rM076gdI/viewform