Dzień trzeci. Powoli i opornie, nie bez potknięć - przyzwyczajam się do diety. Dla mnie oznacza to przede wszystkim powstrzymanie się od wciągnięcia pół kilograma owoców i innych różności mimochodem między posiłkami :D
Mam tez taki wniosek. To truizm i banał rodem z motywacyjnych memów, ale da się zastosować w praktyce: dzielenie na etapy, myślenie o bieżących zadaniach (zamiast przytłaczania się ogromem całości rzeczy do zrobienia) daje możliwości jakiegoś udźwignięcia tematu. To nie jest tylko kwestia diety, ale tez oporządzenia domu, ogarnięcia materiału do egzaminu i w ogóle wszystkich chyba rzeczy "większych". Łatwo o tym zapomnieć po drodze i wpaść na powrót w kocioł myślenia o wszystkim na raz, co zaraz z równi robi równię pochyłą i ziuuuu! Jedziemy do dołu, dupa zbita. Mozolnie wyrabiam wiec sobie nawyk nie zjeżdżania. Teraz jest teraz. Potem .. będzie potem. Jak teraz się dobrze uda, potem tez będzie miało większe szanse.
Smoothie z banana, mleka i płatków owsianych szturmem zdobyło me kubki smakowe, pychota. :)
Avelinee_
23 lutego 2017, 00:00Fakt, im więcej do zrobienia, tym mniej się robi. Dlatego ja czasem lubię zrobić sobie listę i wtedy wiem za co się zabrać i wieczorem nie mam takiego myślenia, że "kurcze, miałam zrobić jeszcze to dziś" ;) A smoothie brzmi bardzo smacznie, chyba sama zrobię :D
Justyska81
22 lutego 2017, 07:29Chciałabym umieć tak podejść do sprawy, na razie nie wychodzi mi to zupełnie. Zawsze myślę o dalekich założeniach i ....wykładam się jak długa. P.S. ten koktajl jest obłędny - taki z migdałami , jeszcze lepszy
MsNorth
21 lutego 2017, 14:36@Angelisia69 prawda!
MsNorth
21 lutego 2017, 14:35Komentarz został usunięty
angelisia69
21 lutego 2017, 14:34madre podejscie,im wiecej naraz tym w rzeczywistosci mniej robimy :P