Wczoraj jedzenie i trening ok, była pora na cardio. Dzis calutki dzień chodziłam po rodzinie i się żegnałam, śniadanie zjadłam dobre, a później do 17 nie jadłam nic, o 17 byłam u cioci na obiedzie, niestety tłustym i dosyć obfitym, po obiedzie nie jadłam już nic, jeśli o ruch chodzi to wróciłam do domu spacerkiem, około 3 km, na więcej nie miałam zwyczajnie siły... W sobotę wyjeżdżam do Polski, tam nie będzie wymówek bo nikt mi nie ugotuje jak sama tego nie zrobię i tym się pocieszam. Chociaż w niedzielę mam urodziny chrześniaczki narzeczonego, boże, obym się tylko nie skusiła na tort ;<
Jutro burzliwy dzień, pakowanie, ostateczne zakupy i tak dalej... Buziaki ;)