Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pogodzić się
18 grudnia 2011
Wczoraj po raz pierwszy miałam czas na pomyślenie. Od dawna tego nie robiłam. Żyłam jakby w pędzie i bez zastanowienia się, bez pomyślenia, bez zatrzymania. Jak w pędzącym pociągu bez maszynisty. Od ubiegłego tygodnia, kiedy to zmagałam się z bólem prze bite 7 dni, stwierdziłam, że muszę pewne rzeczy przemyśleć. Póki co więc nie ma mowa o diecie, bo przede wszystkim muszę dojść ze sobą do ładu. Muszę nad sobą popracować od strony swojej samooceny. Od dawna żyję według zasady: jak będę ważyła ..., jak będę zarabiała ..., jak będę miała ..., to wtedy będę szczęśliwa. Póki co nie ważę tyle ile bym chciała, nie zarabiam tyle ile bym chciała, i nie mam tego co bym chciała. Czy tylko dlatego muszę być nieszczęśliwa. Niektórzy na moim miejscu uważaliby, że mają wszystko na świecie. A ja taka durna wmawiam sobie, że to co mam jest niedobre. Muszę to zmienić, i muszę się nad sobą zastanwiać, bo tylko w taki sposób płynnie przejdę do diety, a właściwie do zmiany nawyków żywieniowych, życiowych i wtedy schudnę.
Arnodike
18 grudnia 2011, 10:20coz, trzeba robic swoje na tyle ile sie da. Bedzie dobrze
ella67
18 grudnia 2011, 09:30Jak ja Ciebie rozumie......pozdrawiam
czerwonaporzeczka
18 grudnia 2011, 09:26Masz rację, daj sobie czas na spokojne przemyślenia, to podstawa do tego aby wprowadzić w życie rozsądne zmiany. Powodzenia!
milka96
18 grudnia 2011, 09:17święta racja. zaakceptuj siebie i to co cię otacza a przysięgam ci, że łatwiej będzie ci schudnąć, na prawdę :) powodzenia kochana! :*