W ten weekend to po prostu czeka mnie orka na ugorze. Muszę napisac 19 decyzji (aaaaa), do mojej pracy. W środę mam ostateczny termin żeby je oddać, bo inaczej kasy nie dostanę. A tak to po świętach jeszcze trochę grosza wpadnie. Wstałam raniuto, o 6 obudziłam się bez budzika, teraz szybciutko przejrzałam pocztę i wpadłam na Vitalię. Zaraz jadę na zakupy do Biedry (takiego skrótu używa moja siostra mówiąc o Biedronce), teraz tam robię zakupy, bo stwierdziłam że najtaniej, a u mnie ostatnio z kasą krucho.
Od 11 (bo na 10 rekolekcje mamy) siadam na dupsku do roboty. Mam nadzieję, że podołam. Ostatni tydzień przed świętami - MASAKRA - codziennie wyjazd na rozprawę. Nawet w piątek o 13 muszę być w sądzie. Oszaleję. No ale cóż nikt nie mówił, że będzie łatwo.
linda.ewa
17 grudnia 2011, 21:24Dasz radę ! Twarda jesteś!