Miałam pracowity tydzień. Kolejny zapowiada się lekko lżejszy. Wczoraj miałam zamiar pożegnać się z jednym kilientem. PRzyszedł taki ugrzeczniony, i tak mnie przepraszał za swoją impertynencję, że się nie pożegnałam. Ale teraz mniemam, że już nie będzie z nim kłopotów.
W tym tygodniu odżywiałam się po prostu tragicznie. Całe dnie chlałam tylko kawę i jadłam jeden posiłek dziennie. Masakra. Schudłam jednak niewiele, bo w piątek nadrobiłam wszystko co spadło po takim jedzeniu w tygodniu. Nie mam siły na diety, staram się nie żreć, zapycham się warzywami - ekologiczną marchewką z uprawy babci i owocami. Muszę zacząć się ruszać i to jest cen na ten tydzień, który jeśli wierzyć prognozom, od wtorku ma być ładny i ciepły.
linda.ewa
2 sierpnia 2011, 21:50Masakra jakaś z tym odchudzaniem. Myślisz że już wszystko wiesz że jesteś na dobrej drodze i bęć! Odpuszczasz sobie a waga w górę! Ale nie dajmy się walczymy!!!
Spychala1953
31 lipca 2011, 10:57decydujesz o swoim życiu i masz na nie wpływ. Chcesz być z niego zadowolona? Wszystko w Twoich rękach. Niby tak niewiele, a tak dużo. Powodzenia