Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Leje i leje, a ja nie chudnę


Od rana zastanawiam się, jak bardzo jestem uzależniona od pogody. Dzisiaj od rana niebo przykryte grubymi chmurami, z których leje się jak z cebra, z przerwami kiedy tylko pada.
W czasie jazdy samochodem wpadłam w lejek i wycieraczki prawie nie nadążały zgarniać wody. W takim dniu ja po prostu umieram. Nie mogłam się dziś obudzić, nie mogę pracować, bo tak się strasznie męczę przy pisaniu, że odczuwam ból mózgu. Szkoda mi moich dzieci, bo mają wakacje a muszą w domu siedzieć i nawet na podwórko nie wyjdą, bo błoto takie, że można się w nim utopić.
Waga ustabilizowała się w tym tygodniu w okolicach 89,4. Trochę się zaniedbałam, ale mam taki dołek finansowy, że moje zakupy ograniczam tylko do niezbędnych produktów i jem to co mam pod ręką, żeby zaoszczędzić. W tym miesiącu bieda mi zagląda w oczy. Własny biznes ma to do siebie, że nigdy nie można przewidzieć kiedy będzie gorszy miesiąc. No i ja mam też inną przypadłość trochę jeszcze nie umiem brać kasy. Wydaje mi się, że ile bym nie powiedziała to jest zbyt dużo i tak się kończy, że się zlituję i zawsze wezmę mniejsze wynagrodzenie niż postanowiłam. Nic to jakoś dam radę, choć ta ciągła konieczność zamartwiania się o kasę wpędza mnie w depresję.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.