Waga pokazała dziś rano 89,4. Zatem 9 z przodu pożegnana. Staram się dojść ze soboą do porozumienia, szczególnie w kwestiach jedzenia. Niestety wiem, że moim największym problemem są wieczorne napady głodu. Staram się powstrzymywać i tłumaczyć, ale to silniejsze ode mnie. Nie będę jednak rozpaczać z tego powodu. Robięco mogę i nie wyrzucam sobie, że coś zjadłam nadprogramowego, bo w moim przypadku po prostu to nie działa. Jeśli mam wyrzuty sumienia, że coś zjadłam to jestem przygnębiona, jak jestem przygnęgbiona to jem, potem tyjęi znów jestem jeszcze bardziej przygnębiona, a co się wtedy dzieje to wiadomo. Dlatego nie zajmuję się teraz tym co zjadłam, tylko myślę o tym co zjem a czego mi nie wolno. Tak jest lepiej.
Pomijam fakt, że sama pogoda w depresję może wpędzić. Wczoraj było tak zimno, że chciałam odpalić ogrzewanie. Siedziałam pod kocem i w grubych skarpetach. Tragedia. Trzymajmy się chudo i letnio.
Arnodike
24 lipca 2011, 21:09napady głodu świadczą o niedoborach pokarmowych. To nie tylko kwestia psychiki. Możesz się "napchać " owocami albo warzywami bez limitu na ilość, są niskokaloryczne , bogate w witaminy i mikroelementy i przyjemnie sycą. Można też pić soki. Do 0,5l dziennie, prosto z wyciskarki. Także opychaj tym się bez żenady z korzyścią dla zdrowia ;-)
kikizafryki
24 lipca 2011, 09:06Gratuluję 8 z przodu. Jak jestem przygnębiona to też jem i to najczęściej czekoladę :) Także nie jesteś sama w tym przygnębiającym obżarstwie:) Pozdrawiam i wytrwałości życzę :)