Kiedy zakładałam własny biznes, to obiecywałam sobie, że Was nie zaniedbam i będę ragularnie pisała. Ale dotrzymałam słowa. W pracy nie mam czasu nawet do toalety pójść. Od tygodnia nie wypiłam ciepłej kawy, bo co sobie zrobię, to zaraz muszę coś zrobić i zanim to skończę to wystygnie. Poza tym kiedy wracam do domu to już nawet nie mam siły patrzeć na komputer, bo w robocie tylko piszę i piszę, no a jak nie piszę to gadam z klientami. Staram się też wieczoram nie siedzieć w komputerze tylko z dziećmi trochę pobyć.
Ale jest fajnie. Lubię ten mój mały biznesik. Lubię czuć że to co robię to nie tylko dla zarabiania pieniędzy, ale także żeby pomóc ludziom. Mam już nawet pracownicę. Na razie na pół etatu, ale zawsze coś. Życie ją trochę pourbowało i ja można powiedzieć wyciągam do niej rękę. Ale póki co się sprawdza. Jest ambitna, choć nigdy nie robiła tego co musi robić teraz. Żeby jeszcze mąż był w domu to byłoby już po prostu wspaniale. No bo chwilono nie mogę jeszcze zostać żywicielem rodziny, bo zysków to ten mój interes póki co nie przynosi. Najważniejsze że nie muszę dokładać.
Waga nadal nieznana, bo zepsuta. Ale raczej nie przytyłam bo w pracy nie mam za dużo czasu na jedzenie, a i wieczorem po powrocie nie rzucam się już na żarcie jak miało to miejsce jeszcze 2 tygodnie temu. Ale dziś zgrzeszyłam, bo kupiłam sobie taką drożdżóweczkę z kremem jogurtowym i zeżarłam do kawki.
beatkal
23 listopada 2010, 20:39i nie daj stresowi.....