Miałam małe zawirowanie. Wczoraj moja teściowa podniosła mi ciśnienie na maksa. W piątek zostawiłam u niej dzieciaki, bo wczoraj miałam szkolenie. Po południu zadzwoniłam, że jak chłopcy chcą to mogą jeszcze do dziś zostać. Wieczorem chciałam z nimi pogadać to zadzwoniłam jeszcze raz i dowiedziałam się, że moja teściowa poszła z dzieciakami do kościoła mój młodszy synuś i syn siostry mojego męża (8 i 6 lat) siedli sobie w ostatniej ławce - mamusia w pierwszej - a w połowie mszy poszli do domu nic nikomu nie mówiąc. Spacerowali prawie przez całe ich miasteczko, przez 3 przejścia dla pieszych, rondo i most na rzece!!!!!!!!!! Jak to usłyszałam to się tak wpieniłam, że myślałam że ją rozedrę. I bachora od siostry męża zaraz za nią. Ja po prostu nie rozumiem jak można pozwolić, żeby 6 letni bachor nie znał żadnej granicy i nie ruzmiał słowa "nie możesz". Ale teraz mam czyste sumienie. Chciałam dobrze - chciałam. Woziłam dzieci do babci - woziłam. Babcia okazała się nieodpowiedzialna - okazała się. Teraz niech zapomni, że do niej w ogóle pojadę. Jestem na nich obrażona. Cały dzisiejszy dzień mi zepsuli i jeszcze przez nią się z mężem pokłóciłam. Nabuzowana jestem jak diabli.
Jutro ważenie, a ja mam @ i pewnie przywalę. No i pewnie te 2 kawałki tortu też zrobią swoje.