Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Będę się w piekle smażyć
16 września 2010
Wczoraj zgrzeszyłam, oj bardzo bardzo. A było wszystko tak. Wieczorem przyszedł mój tato i przyniósł trochę śliwek. Śliwki mamy ekologiczne ze swojego ogrodu. Ponieważ mój tato uważa że diety to jakiś chory wymysł, nie zważa na moje zakazy przynoszenia czegokolwiek co nie jest wkomponowane w dietę (czytaj mięcha i przetworów białkowych). No a ja po 2 dniach jedzenia samego mięcha rzuciłam się na te śliweczki i je pożarłam. Wprawdzie za swój grzech nie zostałam pokarana wzrostem wagi (rano to sprawdziłam) ale i tak wyrzuty sumienia pozostały. Jeszcze jakby tego mało, to dziś zadzwonili z "pracy" że do jutra muszę im pilnie przywieźć jakieś zaległe papiery, któych prawdę mówiąc jeszcze na oczy nie widziałam, więc obawiam się, że czeka mnie długa i nieprzespana noc. A czuję się niewyraźnie, bo coś mnie tak muli w żołądku. Ratuję się miętką z rumiankiem, ale boję się czy to nie jakiś wirus i nie daj boże grypa żołądkowa. Jestem strasznie słaba, moja wola nie jest silna tylko bezsilna. Ale to nic. Dziś się podniosłam i Dukana ciąg dalszy. Do urodzin (z to już tylko 17 dni (dni muszę mieć 7 z przodu, po prostu muszę)
maziii
16 września 2010, 21:47PAPIERY mnie tez ogarniają papiery z każdej strony :((((( trzymaj się ja światełko w tunelu zobaczę za jakieś 2,3 tyg a na razie to masakra
zatroskana55
16 września 2010, 19:03ja stawiam na te sliweczki :D No i trzymam kciuki za "7-ke" :D
mrowa78
16 września 2010, 16:54dlaczego ma się nie udać. Innym się udaje nam też musi :))
linda.ewa
16 września 2010, 16:25udać?