Tak trudno jest mi zrzucić moje sadło. Każde pół kilograma mniej kosztuje mnie tak wiele pracy. Na dodatek bardzo doskwiera mi to, że tak naprawdę nikt mnie nie dopinguje. Wokół mnie nie ma nikogo z kim mogłabym tak naprawdę porozmawiać o mojej chorobie, uzależnieniu od jedzenia. Obie moje siostry noszą rozmiar 36 w porywach 34, nigdy nie ważyły więcej niż 55 kilo - co i tak powodowało atak histerii i odchudzanie się (no chyba że w ciąży, po której błyskawicznie wróciły do poprzedniej wagi). Zawsze byłam rodzinnym grubasem. Wszyscy zastanawiali się po kim to mam, skoro cała moja rodzina jest szczupła. Zatem nikt mi w mojej walce nie pomoże i nie podtrzyma podupadłej woli schudnięcia.
Mam kryzys. Waga stoi w miejscu. Jest mi źle. Całe dnie spędzam sama z dziećmi i nie mam do kogo otworzyć gęby.
jaga700
29 lipca 2010, 18:24rozmawiać, ja też jestem uzależniona od jedzenia i siedzę sama w domu.
jolaamor
29 lipca 2010, 14:22twoje słowa, to jakbym je sama wypowiedziała wyjęłaś mi je z ust ,ja jestem najgrubsza w całej rodzinie ,dwie siostry ważą po 60 kilo a na dodatek mąż wyjeżdża w delegację ,jestem sama z dzieciakami -a waga od 2 miesięcy bez zmian !!!!!!!!!!!
agga24
29 lipca 2010, 13:43Hejka nie łam się. Ja tez jestem najgrubsza w rodzinie nawet moja mama nosi ubrania dwa rozmiary mniejsze niż ja. Co do tego ,że jesteś cały dzień sama z dziećmi to ciesz się ta chwilą, za kilka lat będzie ci tego brakować. Znajdź może jakich klub fitness gdzie zajęcia prowadzone są dla matek z dziećmi powinnaś tam poznać dziewczyny w takiej samej sytuacji co Ty. POWODZENIA I TRZYMAM KCIUKI W DALSZYM DĄŻENIU DO CELU