A czym, no jak to czym. CZym sobie kobieta może poprawić humor. Wybór raczej niewielki, kiedy sie nie je słodyczy, dlatego wybrałam fryzjera. Skróciłam trochę włosy, choć nadal mam długie ale dokonałam bardziej radykalnej zmiany w kolorze. Moja pani Małgosia położyła mi dwa kolory na włosy: brązowy i złotobursztynowy. Wyszło fantastycznie i obyło się bez dekoloryzacji. Teraz mam takie złociste refleksy. Pięknie. Czuję się z tym bardzo atrakcyjna. W piątek jadę do mojej "pracy" to zobaczę reakcję koleżanek i one dokonają oceny.
Już tak bardzo chciałabym wyjechać na te nasze wakacje. Choć może nie powinnam się spieszyć, bo plan dietetyczny nie został jeszcze wykonany. Jutro przewiduję pracowity dzień. Będę odgruzowywać swój "gabinet" czyli pokój, w którym przez ostatnie pół roku spędzałam najwięcej czasu. Muszę te moje szpargały posegregować bo już sama nie mogę tam niczego znaleźć.
Esthere
28 lipca 2010, 17:53Ech, i mnie się marzy coś takiego, taka radykalna zmiana: niby rudawo, niby blond, niby brązowo-miodowo. Wyjściowy kolor włosów- jasny brąz. Ciekawe czy takie włoski da się rozjaśnić jakoś nieradykalnie,żeby ich nie zniszczyć?
PowrotGusiaczka
28 lipca 2010, 17:30oj mi też fryzjer poprawia humor;) i to bardzo:)