Wczoraj zapodałam sobie niezłą dawkę roboty na działce. Skosiłam trawę, wypieliłam zielsko i podlałam wszystkie drzewka i kwiaty (łącznie 20 konewek wody) i .... NIC. Na wadze zamiast mnie to było 100 g więcej niż wczoraj. Nerwy mnie na to wszystko już wzięły.
Dlatego zaczęłam dzień dietetycznie i mam zamiar tak trzymać do końca. Największym moim problemem są wieczorne ataki głodu. Niby przez cały dzień nie obżeram się i staram się i walczę, wieczorami z reguły ulegam i rzucam się na żarcie. To jakby w mojej podświadomości siedzi i tylko czasami rozum zwycięża i się na nażrę.
Co do ruchu to dziś nadal działka, bo oczywiście nie wyszysto jeszcze doprowadziłam do porządku a po południu jedziemy nad jeziorko z dzieciakami. No to sobie popływam troszkę.