Nareszcie mam to za sobą. Ostatni tydzień był najgorszym jaki do tej pory przeżyłam. To był istny koszmar. Wstawałam rano, ubierałam się i jechałam do Olsztyna. Potem przez 6 godzin pisałam egzamin i wracałam do domu. I tak przez 4 dni. W piątek myślałam, że mózg mi wybuchnie i rozerwie mi czaszkę.
Niestety, teraz mam lekkie schizy. Wyniki są dopiero 19 lipca, więc czeka mnie jeszcze trochę nerwówki. Chociaż po każdym dniu miałam wrażenie, że nie powinno być źle i że powinnam na 3 napisać (uwierzcie mi, więcej nie chcę bo liczy się dla mnie tylko to żebym zdała), to teraz wpadłam w lekką panikę. No cóż nie mam już na nic wpływu. Zrobiłam co mogłam. Teraz tylko czekać i liczyć na opatrzność Boską i przyvhylność komisji.
Przez ten egzamin nawet schudłam 30 dag.
W weekend miałam jeszcze gości. Narobiłam się jak dzika. Idę leżeć. Nareszcie będę mogła w spokoju poczytać wieczorem książkę. Pozdrawiam.
MissC
4 lipca 2010, 23:17kochana, dalas mi taki motywujacy komentarz, ze juz się biorę do roboty! dzięki wielkie i trzymam kciuki za ciebie! :)