Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Mea culpa


Już po tytule widać, że zgrzeszyłam. Niestety, to prawda. Grill się odbył i wcale się na nim nie obżarłam, bo plan dotyczący piersi z kurczaka i sałatki wypełniłam. Do mojego upadku przyczynił się mój szwagier. Ponieważ spotkanie było konsekwencją przypadającej w ubiegłym tygodniu rocznicy ślubu, szwagierek przyniósł mi coś słodkiego (to prawie tak jakby alkoholikowi przynieść flaszkę wódeczki), no i gdy wszyscy już poszli i zostałam sama to te czekoladki, zapakowane w śliczne pudełeczko zaczęły do mnie przemawiać. No i mnie namówiły . Wrąbałam 3 i poczułam się lepiej. Dziś mam wyrzuty sumienia, że tak się złamałam, ale to standard. Od rana mam mocne postanowienie trzymać się diety 1200 kcal. dlatego na śniadako był razowiec z plasterkiem indyka (takim cienkim, że wszystko widać) i sałatą, a na obiad 2 cienkie plasterki schabu i sałatka warzywno ryżowa (ryżu to tam tylko 2 łyżki i to na dodatek brązowego). Ale muszę przyznać, że ta dieta jest tak skomponowana, że nie jestem przy niej głodna, ale też nie obżeram się. Tylko 5 posiłków to dla mnie za dużo, bo jeśli jem co 3 godziny i kolacja o 17 to według rozpiski docieram do podwieczorku, więc z reguły go nie jadam tylko od razu kolację.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.