Nie ma to jak ludowe przysłowie od czasu do czasu, prawda?
Pierwsze 2,5kg odeszło w niepamięć (mam nadzieję) i waga wskazuje 89,5kg. Następne ważenie 17.01., czyli w czwartek. Ćwiczę na rowerku stacjonarnym, ale nie codziennie- to trzeba poprawić. I dodać jakieś ćwiczenia całego ciała, ale tych nie lubię szczególnie...
Czuję głód i to jest dobre. Poza tym, uczę się do kolokwium, które mam jutro. A wczoraj nawet zaczęłam czytać kodeks cywilny. Mogę uznać, że powoli, nieśmiało, rozpoczęłam tym naukę do egzaminu na aplikację, który miejmy nadzieję się odbędzie. Cały czas się waham czy startować też na jakąś korporacyjną, w razie gdyby ogólna nie wypaliła (wiadomo, jak ciężko jest się dostać, a ja nie jestem jakimś asem przestworzy z pewnością siebie nieskrępowaną), ale nie do końca takie "wyjścia awaryjne" leżą w mojej naturze...
Wierzę, że Wasze kilogramy spadają w szalonym tempie:)
truskawchen
14 stycznia 2013, 21:38Gratuluję spadku :) I oczywiście mam nadzieję, że kolokwium poszło jak z płatka :) Ah, chyba mężczyzna bardziej potrafi wyobrazić sobie taki posiłek niż ja :P Taki mały niepozorny mięsożerca jestem :D
Julcia0050
13 stycznia 2013, 15:23No ja też zakuwam na aplikację ;) widzę mamy ten sam problem... ja startuję na ogólną i na komorniczą, mam nadzieję, że na którąś się dostanę, innej przyszłości sobie nie wyobrażam.... miłego popołudnia ;)
ibiza1984
13 stycznia 2013, 13:51Brawo! Oby tak dalej :)