Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To się
25 lutego 2010
nazywa masochizm. Zrobiłam dziś dzieciakom i mężusiowi na kolację pizzunię. Nawet nie wiem jaka wyszła bo chrupnęłam tylko malutki kęs ciasta z brzegu. Wyglądała świetnie a mężulo mówił, że tak samo świetnie smakuje jak wygląda.. A ja twardo z wagą i przepisami z Vitalii. Po tym co dziś zobaczyłam na wadze to nie ukrywam, że mnie to uskrzydliło i dlatego się oparłam pokusie. Mam tylko nadzieję, że jak dojdę do celu i ustabilizuję wagę przez kilka tygodni to zjedzenie kawałka albo nawet dwóch takiej pizzuni nie okaże się dodatkową kreseczką na wadze następnego dnia.
mate1
26 lutego 2010, 16:42To nielada wyczyn odpuścic pizzę, widze że się tym razem zawzięłaś i dopniesz swego brawo!!!
kitka628
26 lutego 2010, 12:02gonię..... może i dogonię.... gratulacje, bo ja bym chyba nie wytrzymała z pizzą pod nosem....