Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

No coz... Co tu duzo mowic. Checi sa ale motywacji brak. I tak w kolko. Tak wiec lato idzie i szanowne 4 litery rosna. Czas sie za sebie wziac.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1005
Komentarzy: 7
Założony: 27 lutego 2019
Ostatni wpis: 8 marca 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
monikkas86

kobieta, 38 lat, Bronschhofen

168 cm, 74.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 marca 2019 , Komentarze (2)

No wiec dzisiaj dzień ważenia... no i nie schudłam. Tak przynajmniej pokazała waga rano. No i teraz jak wstałam zaczęłam dopiero jeszcze raz o tym myśleć. I do czego doszłam, a raczej jak Wy uważacie... Od razu mowie: nie śmiejcie się z tego co zaraz przeczytacie, bo wiem, ze i tak zrozumiecie - jesteście Kobietami. Jak próbowałam to wyjaśnić Byłemu i Synowi to patrzyli na mnie jak na smoka z Gry o Tron. Brakowało tylko żebym zaczęła ziać ogniem...]:>

No wiec pytanie brzmi: kiedy należy się ważyć...:?

Otóż ze wszystkich dostępnych mi info wiem, ze należy ważyć się zawsze tego samego dnia o stałej porze najlepiej rano po wstaniu. No wiec tak tez zrobiłam. Zwazylam się rano o 7.30. Po czym zobaczyłam, ze nie schudłam, zapisałam i... poszłam spać(spi) . No i tu zaczyna się zagadka. Otóż ja zważyłam się rano tylko teraz jak wstałam uświadomiłam sobie, ze to właściwie nie było rano tylko wieczór dla mnie, bo przecież pracuje na nocki... No a skoro pracuje na nocki to rano jest wtedy kiedy wstaje czyli w południe. No wiec kiedy w południe jest rano - zresztą zaraz będę jeść śniadanie to znaczy, ze ważyć tez powinnam się w południe czyli moje rano... (mysli)I TAK TEZ ZROBIŁAM. Waga pokazała 1 kg mniej... I tu pytanie: który pomiar jest właściwy?

w sumie zaakceptuje oba, bo ćwiczę sporo i mięśnie tez waza ale przydałoby się wiedzieć...

P.S. Ostatnio dostałam w treningu vitalii bonus w prezencie tzn. Trening był na orbitreku (uwieeeelbiam ten mój sprzęt). I ćwiczę na nim regularnie pochłaniając sezon 7 Gry o Tron - zawsze ze słuchawkami bo się lepiej wczuwam. Tym razem jako, ze trening z vitalii nie trwał godziny czyli tyle co jeden odcinek nie odpalałam serialu bo po co przerywać w połowie... No wiec tak sobie ćwiczyłam bez tych słuchawek rozglądając się dookoła i się okazało, ze:

* orbitrek wymaga gruntownego naoliwienia

*w kalendarzu nad biurkiem dalej mamy luty

* brelok z minionem, który właśnie wisi na wprost orbitreka musi zmienić miejsce - ma strasznie nieprzyjazna minę do ćwiczeń, która wręcz mówi kiedy ja wylewam siódme poty: po ch... Ty to robisz? No i ten jego wzrok... 


* a skoro w kalendarzu dalej luty i nie zdążyłam zmienić kartki tzn.ze czas zapiernicza tylko chudniemy za wolno...

A przy okazji skoro dziś taka fajna data to życzę Wam:

Słodyczy w życiu a nie na talerzu, uporu w walce o to czego pragniecie , a nie czego pragną od Was inni, silnej oraz wolnej woli w spełnianiu Waszych marzeń - choćby inni mówili, ze to nierealne lub bez sensu. Wam się uda jeśli tylko tego zechcecie - a inni niech potem patrzą i dalej gadają - oni gadaniem marzeń nie spełnią

Buziaki i miłego dnia Kobitki w to nasze Święto! (kwiatek)


5 marca 2019 , Komentarze (5)

Dzisiaj był pierwszy trening. Podchodziłam do niego z dużym dystansem jako, ze jedyne co lubię to orbitrek i hula hoop. A nie znoszę biegać. No i początek... 8 minut biegania (szloch). Pierwsze 20 sekund tragedia... rozmiar D wyraźnie Dal o sobie znac przy bieganiu w miejscu. po tych 20 sekundach wpadłam na pomysł, ze może z muzyka łatwiej wiec odpaliłam spotify (muzyka). Kolejna minuta przytrzymując D była ok. I tu Kudłaty postanowił mi pomoc. Stanal na dwóch łapach co jest standardem kiedy zebrze z zabawka w zębach(nie myślcie, ze chcial ja oddac po dobroci). Tak wiec pozostałe 7 minut biegania ganiałam go po całym domu, żeby mu ta biedrone odebrać :p

Czas na rozciąganie... siadamy w rozkroku i trzymamy biedrone miedzy nogami. kiedy chce ja odebrać, pochylamy się do przodu jak to zaleca trener i odpychamy psa. Po chwili my sie prostujemy a on znowu przypuszcza Ataaaak. I tak za każdym razem. 

Ile ćwiczeń tyle pomysłów. Po 40 minutach Kudłaty jest padnięty, ja mam zaliczony trening i spokojne sumienie, ze poświęcam czas pupilkowi :D

Dobrze tylko, ze Mlody jest w szkole, bo jakby zobaczył wersje rozciągania mamusi to by mnie chyba śmiechem zabił ;)

Milego dnia i wytrwałości :*

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.