Od poniedziałku rozłożyłam się na amen. Katar, ból głowy, kaszel, wieczorne gorączki. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak chorowałam. Mam nadzieję że w ten weekend będę niczym młody bóg, bo organizuje razem z synem jego urodzinową imprezkę a brakuje mi sił. Prawdopodobnie czeka mnie przesunięcie wszystkiego. Pożyjemy - zobaczymy.
Waga z poniedziałku, dodam że ostatnie ważenie było w połowie sierpnia. Jestem zadowolona.
Sierpień był pełen wyjazdów oraz pokus. Cieszę się że z moich wyjazdów wróciłam z małym spadkiem. Zawsze to bardziej cieszy. W ten poniedziałek weszłam w dietkę jak dzik w żołędzie, na pełnej petardzie. Czas na dyscyplinę, regularność... Tego mi brakowało. Nie żebym na moich wojażach mega grzeszyła, ale do świętości było mi daleko. Pozwalałam sobie na pieczywo, drineczki, słodkości etc... A jednocześnie starałam się mieć mnóstwo ruchu - spacery oraz pływanie.
Sierpień zaczęłam od Berlina. Pojechaliśmy do męża, odwiedziłam swoje ulubione miejsca. Czas tam zawsze szybko mi leci.
15 sierpnia mieliśmy wylot. Kierunek Teneryfa (Puerto de Santiago). Dla mnie i dla męża był to pierwszy lot samolotem, pierwszy raz z biurem podróży. Zawsze jechalismy autem i na własną rękę. Lotnisko pestka, ogarnęłam raz dwa, nawet byłam całkowicie spokojna kiedy zatrzymali mnie do kontroli osobistej he he. Lot dla mnie długi, ale dałam radę. Jednak startowanie i lądowanie to nie jest to co mi się podoba. Mimo tego strachu i turbulencji na pewno jeszcze gdzieś polecę. Pierwsze schody zaczęły się na lotnisku hiszpańskim. UWAGA! zaginęły nam wszystkie walizki jakie nadalismy. Lot czarterowy, bezpośredni i cyrk na kółkach bo żeby były wesoło to nie tylko mi.. Mnie wiem co za baran obsługiwał te bagaże ale UWAGA BO TERAZ NAJLEPSZE zaginęło 105 walizek z mojego lotu. Więc zamiast cieszyć się wakacjami pojawił się stres. Mieliśmy tylko bagaże podręczne a w nich leki, książki, parę gaci, kosmetyki, ładowarki i tyle. Zamiast zmierzać w stronę hotelu to spędziłam przeszło 2 godziny na lotnisku, bo każdy musiał wypisać papiery zgłoszeniowy o zabubionych walizkach. Potem prawie godzina jazdy autobusem do hotelu i zrobiła się niezła obsuwa. Leciałam z Poznania i okazało się że nasze walizki trafia do Wrocławia i tym lotem później na Teneryfe, będą wieczorem. Oczywiście nikt nam ich od razu nie wyda, logiczne. Miały być walizki u mnie na następny dzień rano czyli w piątek . Nie było. Rezydentka od początku miała w nosie pomoc komukolwiek. Zero inicjatywy,chęci, ludzie normalnie się gotowali. Za to obsługa hotelowa klasa sama w sobie, kochani ludzie którzy nam pomogali, tyle ile mogli. A przecież to nie ich zadanie, tylko rezydentki! Hotel przez obsługę lotniska został poinformowany że walizki będą w piątek o 14... Godzina 16 nie ma. Telefon do rezydentki i jak zwykle, jedne wielkie G. Powiedziała mi że to Hiszpania, weekend idzie i może walizki będą u mnie w poniedziałek. Dodam że w czwartek przyleciałam. Dramat. Zebrałam się w garść z inną parą, wzięliśmy taxi i pojechaliśmy na lotnisko działać. Straciłam sporo czasu, nerwów, kasy ale udało mi się odszukać walizki i wieczorem miałam czyste gacie he he... Inni dostali bagaże dopiero w sobotę wieczorem i w niedzielę po południu. Dramat. W życiu się nie cieszyłam na widok moich szmat. W końcu mogłam cieszyć się wakacjami.
Hotel - było wszystko czego potrzebowaliśmy. Najważniejsze że pracują tam cudowni ludzie. Od recepcję, po restauracje, po pokojówki. Pokój (poszukam fotek) w sumie to taka kawalerka z sypialnią, salon połączony z anaksem kuchennym, spora łazienka i duży taras. Może i przydałoby się odświeżenie, ale codziennie był bardzo dobrze sprzątany. Sporo basenów, salon gier, klub malucha, plac zabaw, siłownia etc... Kuchnia! WYŚMIENITA i te drinki. Wart wszystko ceny.
Miasteczko nie duże, spokojne, urokliwe, z dobrym połączeniem do innych miasteczek gdzie bardziej tętni życie.
Pogoda o mamusiu codziennie po 36 stopni. Dla kogoś kto ma uczulenie na słońce to idealnie. A tak na serio było upalnie, ale uwaga po raz pierwszy nie spaliłam się. Wystarczył mi krem 50 i ciągle kremowanie.
A taka ciekawostka, region ten słynie z bananów - plantacja na każdym kroku, robią z nich hurtowe ilości nalewki i dżemy. Aloes i inne kaktusy tu mają dosłownie świra od kosmetyków, nalewek i inne dziwactwa.
Hiszpanie... Kochane są cudowni. Bardzo otwarci, sympatyczni, skłoni do pomocy,zaczepiaja na każdym kroku i chcą się przywitać, jeśli widać po Tobie że jesteś zdenerwowany i niepewny to spytają się czy w czymś pomóc. W każdym razie my na takie osoby na trafiliśmy.
Zapraszam na moją przygodę. Miłego oglądania! Mam nadzieję że forma kolażu będzie odpowiednia, bo nie ukrywam tak było mi szybciej i łatwiej dodać zdjęcia.
Nasza miejscówka
Widok z okna i plantacja bananów.
A po drugiej stronie ulicy i parę metrów plaża pleya de la Arena, ma odznakę za czystość.
Jak pięknie...
Smoczy owoc, owoce morze, sangria czy kawa z likierem pomarańczy... Tylko tam smakuje tak idealnie.
Nasza Trójce. Lubię robić zdjęcia innym, przyrodzie etc... Ale sama nie lubię być fotografowania. Czuję się niepewnie i źle. Tak więc zdjęć swoich mam nie za dużo a co mam większości zostawiam dla siebie.
Rejs katamaranem. Oglądanie wielorybów - nie było he he, delfinów- widziałam płetwy... Podziwianie największych klifów, zatoka Masca....organizacja z itaki dno i tona mułu. Nie warte ceny, strata czasu. Ale poznaliśmy fajnych ludzi i te spotkanie pozostanie w pamięci najdłużej
Marzenia się spełnia. Zawsze chciałam je zobaczyć.
Chciałam was zaprosić do obejrzenia filmików. Jak je dodać?
Piesio też był na wczasach. W psim spa.
Sierpień to czas nie tylko radości, ale i smutku, bólu, tęsknoty.. Mamo to już 2 lata bez Ciebie. Kwiaty jak zwykle wybierał mąż 😂😂😂
Jeszcze mam do wrzucenia parę filmów. Tylko nie wiem jak to zrobić oraz zdjęcia z nad polskiego morza, gór. Ale sił już nie mam a jeszcze chciałam poczytać co słychać u was. Do usłyszenia.
KatarzynaXXL
6 września 2024, 23:30No to miałaś przygody 😁Mi się tak marzy jakiś wyjazd za granic i na marzeniach pewnie zostanie.....Wiesz ,że chyba pierwszy widzę cię na zdjęciu 🥰 buziaczki. 😘
asia.ka
5 września 2024, 22:43Doskonale rozumiem kwestie latania, ja też mam na świeżo swój pierwszy raz w samolocie 🙂
Monika123kg
5 września 2024, 23:21Mamy już pierwsze koty za płoty. Odważysz się na kolejny raz? Ja tak, ale pewnie wybiorę lot taki do max 3 godzin. Chodź początek i koniec nie jest fajny dla mnie to jednak co tam! Chce więcej podróżować, dalej.. Dawno byłabym za górami i lasami, gdyby nie ten strach.
asia.ka
6 września 2024, 07:40Myślę, że jeszcze nie raz polecimy gdzies. Nie było tak źle, a widoki piękne 🙂
annna1978
5 września 2024, 21:19Piękne wakacje 😊🏖️
Monika123kg
5 września 2024, 23:18😘
krolowamargot1
5 września 2024, 19:21A Los Gigantes widziałaś? Deptakiem w górę do portu. Puerto de Santiago to moje miejsce na ziemi, w pandemii kupiliśmy tam apartament, w porcie właśnie, z widokiem na Giganty. Teraz latam, jak do siebie :-)
Monika123kg
5 września 2024, 19:50Ale super. Aż zazdroszczę. Los Gigantes (klify widziałam również z Łodzi i robią wow), Adeje, Puerto de Cruz i inne bliskie miasteczka zwiedziłam mniej lub bardziej.. Widzisz na pewno następnym razem odezwę się, może dasz rady bo znasz te miejsce zdecydowanie lepiej niż ja.
Maratha
5 września 2024, 14:58fily tylko na YT albo FB i linki bezposrednio na vitke sie nie da. Zdjecia cudne
Monika123kg
5 września 2024, 16:23Ojjj szkoda ze tak bezpośrednio się nie da. Pomyślę, pomyślę o yt. Dzięki!