Od poniedziałku nie było ze mną zbyt ciekawie. Właściwie to było beznadziejnie. Bolała mnie głowa, katar nie dawał funkcjonować ani spać, do tego kaszel, dreszcze i inne ciekawostki.
Ale jakoś powoli dochodzę do siebie. Co prawda dzisiaj kaszel jest okropny, ja nazywam go "płaczącym" - jak przydusi w pewnym momencie, to łzy jak grochy, nie mogę złapać oddechu, buzia czerwona... Pewnie dla kogoś patrzącego z boku wygląda to przekomicznie, ale mnie nie jest do śmiechu.
Z powodu tego choróbska przystopowałam z ćwiczeniami przez pierwsze dwa dni. Wczoraj zrobiłam godzinkę dywanówek, chociaż nie szło mi jakoś nadzwyczajnie. Nie mogę się doczekać, aż wrócą mi siły i będę czerpała z ćwiczeń przyjemność, nie tylko cieszyła się, że spełniam swoje założenia.
Myślicie, że możliwe jest tak wyglądać, mając 3 małych dzieci?
Mam nieodparte wrażenie, że ta pani na zdjęciu wyżej zdecydowanie oddawała dzieci pod czyjąś opiekę, gdy szła ćwiczyć.
Też chciałabym być fit mamą. Nie chcę jednak ćwiczyć kosztem spędzania czasu z dzieckiem. Połowę miesiąca spędzam z córką sama wszystkie popołudnia, gdy mąż jest w pracy na drugą zmianę. Nie chcę by ona nudziła się sama czy oglądała jakieś durne bajki, w czasie gdy mama na orbim się poci czy robi brzuszki. Nie mam możliwości na co dzień prosić nikogo o pomoc, zresztą nie jestem z tych, co lubią komukolwiek swoje dziecko wciskać i zajmować się sobą. Dziecko to NASZA decyzja i NASZA odpowiedzialność, z jakiej racji ktoś ma mnie jakkolwiek odciążać? Oddać dziecko raz na jakiś czas, z powodu jakiejś imprezy, np raz na miesiąc czy dwa, to jeszcze rozumiem, ale częściej nie miałabym serca obarczać mamy, która ciągle pracuje i to dość ciężko.
A może to tylko wymówki? Może właśnie powinnam myśleć bardziej o sobie i swoich celach? Hmm... dopóki widzę, że moje małe kroczki i ćwiczenia ok 21-22 w nocy (wcześniej nie mam jak) dają jakieś efekty, nie będę nic zmieniać.
W drugiej połowie miesiąca mogę ćwiczyć wcześniej i wymieniamy się w opiece nad dzieckiem, więc jest dużo lżej.
Takie mnie dzisiaj przemyślenia dopadły - a jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Buźka, Laski! :*
MCDDS
Ale jakoś powoli dochodzę do siebie. Co prawda dzisiaj kaszel jest okropny, ja nazywam go "płaczącym" - jak przydusi w pewnym momencie, to łzy jak grochy, nie mogę złapać oddechu, buzia czerwona... Pewnie dla kogoś patrzącego z boku wygląda to przekomicznie, ale mnie nie jest do śmiechu.
Z powodu tego choróbska przystopowałam z ćwiczeniami przez pierwsze dwa dni. Wczoraj zrobiłam godzinkę dywanówek, chociaż nie szło mi jakoś nadzwyczajnie. Nie mogę się doczekać, aż wrócą mi siły i będę czerpała z ćwiczeń przyjemność, nie tylko cieszyła się, że spełniam swoje założenia.
Myślicie, że możliwe jest tak wyglądać, mając 3 małych dzieci?
Mam nieodparte wrażenie, że ta pani na zdjęciu wyżej zdecydowanie oddawała dzieci pod czyjąś opiekę, gdy szła ćwiczyć.
Też chciałabym być fit mamą. Nie chcę jednak ćwiczyć kosztem spędzania czasu z dzieckiem. Połowę miesiąca spędzam z córką sama wszystkie popołudnia, gdy mąż jest w pracy na drugą zmianę. Nie chcę by ona nudziła się sama czy oglądała jakieś durne bajki, w czasie gdy mama na orbim się poci czy robi brzuszki. Nie mam możliwości na co dzień prosić nikogo o pomoc, zresztą nie jestem z tych, co lubią komukolwiek swoje dziecko wciskać i zajmować się sobą. Dziecko to NASZA decyzja i NASZA odpowiedzialność, z jakiej racji ktoś ma mnie jakkolwiek odciążać? Oddać dziecko raz na jakiś czas, z powodu jakiejś imprezy, np raz na miesiąc czy dwa, to jeszcze rozumiem, ale częściej nie miałabym serca obarczać mamy, która ciągle pracuje i to dość ciężko.
A może to tylko wymówki? Może właśnie powinnam myśleć bardziej o sobie i swoich celach? Hmm... dopóki widzę, że moje małe kroczki i ćwiczenia ok 21-22 w nocy (wcześniej nie mam jak) dają jakieś efekty, nie będę nic zmieniać.
W drugiej połowie miesiąca mogę ćwiczyć wcześniej i wymieniamy się w opiece nad dzieckiem, więc jest dużo lżej.
Takie mnie dzisiaj przemyślenia dopadły - a jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Buźka, Laski! :*
MCDDS
Tiliaco
24 lutego 2014, 09:31Podczas choroby nie ma sensu nadwyrężać organizmu, i tak odwala niezłą robotę walcząc z wirusami. Brawo za poglądy! Dziecko to nie pisklę kukułki, żeby podrzucać, jak się nie ma na nie ochoty! Ale spokojnie przy maluchu możesz sobie pozwolić na jakieś krótkie ćwiczonka ( np 10min. z Mel B) - Ty będziesz zadowolona, a dziecko na pewno na tym nie straci :) Przy okazji obserwując Ciebie może samo zacznie ćwiczyć :) (sorry za wersje "ono" ale nie wczytałam się, czy masz synka czy córkę). Powodzenia!
GloriaM
13 lutego 2014, 20:03Ja pracuje na nocki wiec cwiczenia robie jak syn jest w szkole, ale jak mam wolne to czekam az zasnie zeby poszalec z dywanowkami! :)
MojCelDobicDoSzescdziesiatki
13 lutego 2014, 11:41a co do wieczornych ćwiczeń, to dzięki, sama sobie tez często gratuluję, szczególnie, jak uda mi się zrobić trening, gdy tuż przed nim usnęłam razem z dzieckiem. Ale się przebudzam i korzystam z tego, że JUŻ mogę pomyśleć o sobie heh :)
MojCelDobicDoSzescdziesiatki
13 lutego 2014, 11:39Moja córka niedługo skończy dwa lata, więc z czytaniem może być jeszcze problem :) Ale masz rację, chyba będę robić ćwiczenia z przerwami, to jedyne wyjście. Chociaż wiem, że lepsze efekty się osiąga, gdy ćwiczy się bez przerw, organizm jest rozgrzany i gotowy. Ale nie mam innego wyjścia, więc będę próbowała połączyć zabawę z córką i dywanówki.
MojCelDobicDoSzescdziesiatki
13 lutego 2014, 11:21Moja ma drzemkę ok 12, gdy ja jestem w pracy, więc u mnie odpada.
Saineko
13 lutego 2014, 11:19Ja nie mam takich oporow jak Ty, oddaje synka pod opieke innych jak tylko nadaza sie okazja. A cwicze w trakcie popoludniowej drzemki malego.