Przez ostatnie dwa lata wiele sie dzialo w moim zyciu... zmienilam prace na nocna zmiane, stres zwiazany z pierwszym kredytem mieszkaniowym, podjecie drugiej pracy na weekendy zeby zaoszczedzic na wszystkie koszta zwiazane z przeprowadzka i oplatami prawniczymi itd... lista obowiazkow byla na prawde dluga. Ciezko mi bylo znalezc czas na jakakolwiek aktywnosc fizyczna a co dopiero zdrowe i regularne odzywianie! Prosciej bylo podjechac do fastfooda i zjesc chociaz jeden "pozadny" posilek. Mimo tego ze przeprowadzialam sie 8 miesiecy temu, w miedzy czasie zrezygnowalam z drugiej pracy, i chodze do pracy w uzedowych godzinach tepo mojego zycia wcale sie nie zmienilo. Zaraz po przeprowadzce postanowilam isc na studia i w krotkim odstepie casu moj chlopak "uraczyl mnie szczeniaczkiem" (od prawie 10 lat chcialam miec Bulldoga Francuskiego! jest idealny taki jakiego sobie wymarzylam, ale moje zycie wlasnie zaczelo troche zwalniac a tutaj kolejny obowiazek!) Oczywiscie wolalam spedzic czas z nowym pupilem i w wolnych chwilach od pracy i nauki trenowac i wychowywac pieska, nie w glowie mi bylo zdrowe odzywianie. Wstyd sie przyznac, ale przez okres 2 lat ani razu nie stanelam na wadze! nie bylo czasu? a moze nie chcialam poznac prawdy ? Balam sie wejsc na wage majac na uwadze fakt iz moje spodnie i koszulki staly sie bardziej obcisle... kilka razy wspomnialam do mojego chlopaka ze moje ciuchy staly sie ciasniejsze i ze chyba przytylam, ale skomentowal to, ze wygladam dobrze i pewnie ciuchy skurczyly sie podczas suszenia. Zaakceptowalam ten fakt i dalej zylam sobie w nieswiadomosci. Do czasu kiedy pod koniec Stycznia w pracy organizowali kampanie przeciwko cukrzycy. Pomiar miedzy innymi uwzglednial sprawdzenie BMI... 31 Stycznia to dzien kiedy moj swiat sie zawalil! Dlugo nie moglam pogodzic sie z przybranymi kilogramami (a bylo ich az 10!) Zajelo mi ponad tydzien zeby przyswoic bolesna wiadomosc i wtedy przez mysl przeszkla mi vitalia, tak po prawie 6 latach prwroce do Vitali ! Ale balam sie otwarcie wspomniec o moim problemie i nowej diecie- balam sie reakcji "po co ci dieta? nie jestes gruba, dobrze wygladasz itd". Dzien po dniu zaczelam mowic, pierwszy byl moj chlopak zaakceptowac to dobrze i obiecal ze nie bedzie jadl slodkosci w mojej obecnosci (dobry start!). pozniej oznajmilam to w pracy (szczerze to nie spodziewalam sie takiej reakcji ze strony moich kolegow i szefowej). Szefowa zmienial mi czas przew zeby dostosowac je do codziennych regularnych posilkow a koledzy z pracy powiedzieli ze nie beda wiecej przynosili ciasteczek i babeczek do biura co im wyjdzie na lepsze bo jedna znajoma musi zrzucic kilka kg to wesela, na ktore idzie, a druga jedzie na wakacje i tez musi liczyc kalorie. Jestem gotowa na podjecie wyzwania jak nigdy do tad! Zaczynam od jutra, Trzymajcie kciuki!