małpa walczy sama ze sobią...wczoraj piłam wino, które mnie dzisiaj tak przeczyściło, że czułam się rewelacyjnie lekko ;-) ot, skutki uboczne moich pijackich wieczorkow z M. Ale cały dzień walcze, kaca jako takiego nie mam, od rana wskoczyłam na robocze obroty ale tak za mną chodzi... Pizzza, kfc, chipsy albo inne, równie niezdrowe paskudztwo.. I już miałam zamawiać ale nie. No nie, nie wolno... W ramach zabicia tego śmieciowego głodu na kolacje zjadłam kanapke z pastą kupną i wtryniłam z pół słoika ogórków konserwowych...
Bo kur... szkoda by było, cały tydzień jako tako się trzymałam, wczoraj nawet tak sobie poćwiczyłam, że dzisiaj mam zakwasy- to lubię :) i nawet zmieniłam baterie w tej mojej cholernej wadze i pokazała troszkę poniżej 87 to jak to teraz tak zawalić!?!?! Już wczoraj było %%%% a obiecałam sama sobie, że nie będzie już tak jak wcześniej, czyli: aaa jak już raz odpuściłam to i drugi raz nie zaszkodzi . co to to nie. Wpady sie zdarzają, nawet je w weekendowy dzień dopuszczam ale po to, żeby po zaspokojeniu grzesznych ciągot znowu wrócić na właściwą drogę.
Idę zatem zrobić sobie dzban zielonej i zapiję te niezdrowe popędy ;-)
tibitha
19 sierpnia 2018, 05:16Jak chodzą za Tobą takie fast foodowe smaki to zrób sobie taką domową dietetyczną ich wersję. W internecie jest mnóstwo przepisów, wystarczy tylko poszukać. Takim sposobem można zaspokoić jedzeniowe zachcianki i nadal trzymać się diety. Pozdrawiam Angela :)