Mały weekend!!!! Uwielbiam takie wolne dni w tygodniu, zwłaszcza że w tym roku nie brałam jeszcze urlopu i każdy dzień regeneracji i budzenia się bez budzika jest na wagę złota.
A właśnie, co do wagi- zarowno wczoraj wieczorem, jak i dzisiaj rano wskazała 87,4 kg. Super :) ale aż ciężko mi w to uwierzyć- jednak dla 100-procentowej pewności przy najbliższej okazji kupię nowe baterie. Chociaż zmierzyłam się też centymetrem i gdzie niegdzie mnie ubyło, tak średnio po centymetrze, więc jest jakiś postęp. Szkoda tylko, że z brzucha mi nic nie leci, ale na to potrzeba cierpliwości. Ważne, że w końcu odnotowuję spadki a nie wzrosty :) a to motywuje!
Wczoraj dietka ok, co prawda wieczorem miałam ochotę na drinka ale odpuściłam- po pierwsze szkoda a po drugie byłam sama, wiec bez sensu. Zamiast tego polatałam na orbitreku- niedługo bo jakies 12 min.- 1.5 km i zrobilam brzuszki (3 serie po 30+20 pogłębień). Dziś już po śniadaniu (omlet z 3 jaj, celulka, pomidor, oliwki), owsianka sie moczy bo wyjatkowo w domu robie na mleku a nie z jogurtem, planuje zrobic fit spagetti ( ciemny makaron, mieso mielone z insyka i swoje pomodorki duszone z ziolami)....
Przed chwilą zrobiłam też 2km na orbim- czyli troszkę ponad 17min + ćwiczenia na ramiona z hantlami, wysmarowałam łepetynę olejkiem z łopianu i masłem shea, wskoczę pod prysznic....kawusia iii ???
No i poza tym nie mam pomysłu na spędzenie wolnego dnia...fuck! Jak na złość nawet pogoda nie sprzyja żeby sie wybrać na jakąś plażę czy inne lenistwo na łonie natury;)
Wczoraj zamówiłam książki (Pawlikowskiej i Nosowskiej) ale pewnie dojdą dopiero na weekend. A wczoraj znalazłam sklep/ lumpeks, ktory mi podpasował - cenowo i jakościowo, kupiłam torebkę, apaszke, 2 biustonosze, spodnie beżowe i białe, żółty t-shirt, koszulkę do spania i śliczną koszulę w kwiaty (taka ala tiulowa) a za wszystko zaplaciłam ok. 100 zł :) takie okazje to ja lubię, a jeszcze bardziej lubię gdy mi ubrania na dupsko wchodzą- co nie zawsze było takie proste. Fakt, teraz kupuje rozmiar głównie 44, sporadycznie 42, w zeszlym roku 42 było standardem a i 40 sie zdarzało, ale wierzę, że za jakiś czas znowu w tą 40stke sie wcisnę :)
Domdom89
15 sierpnia 2018, 09:31Tez mam problem alkoholowy haha... zwalszcza w lecie ma sie ochtoe na piwko, po pracy odstresowac drinkiem..haha
M@lpa1986
15 sierpnia 2018, 09:36Hehe, "alkoholizm weekendowy", świętowanie wolnego dnia %%% - pokręcona mentalność większości Polaków :) ale moja też ;)