Nie wiem jeszcze po co się TUTAJ tym chwalę. Tu się wszyscy starają, a ja się szczycę tym jak się opierdalam ;p
Ale jestem szczęśliwa, ciota odzyskana (spóźniała się ponad tydzień, już zaczynałam rozważać wszystkie możliwości, nawet te wiatropylne....), wiec spokojnie można powrócić do odchudzania.
Zmieniłam zakład z koleżanką, już teraz bez jaj. Mam 30.09 ważyć 62 kg. Chyba te 5 kg nie przerośnie mnie w miesiąc z hakiem?
Poza tym niestety, ale napiszę coś obrzydliwie słodkiego ( mam tyle glukozy we krwi od nadmiaru żarcia że juz nie odczuwam poziomu słodyczy, którą zarzucam na lewo i prawo...): jestem naprawdę przecudownie zakochana.
Dobra, a teraz koniec wygłupów. Umawiam się ze sobą tak, że żołądeczek i jego koledzy z układu pokarmowego trawią to co zeżarłam w ilości +++ już po raz ostatni, następnym razem nie będę ich tak męczyć. A jutro dam pole do popisu układowi ruchu na porannym bieganiu :D
Mam kryzys robotniczy.
Hebe34
25 sierpnia 2012, 22:26no włąśnie to jest zadziwiające,kobiety już "zdobyte" charakteryzują się większym łaknieniem. Pozdrawiam ;-DDD