Też go czasem macie? Trawi mnie jakieś niewyjaśnione przeczucie nadchodzącej grozy ;p Mam nadzieję, że jak o tym napiszę to wyrzucę je ze swojego umysłu i żadna groza nie nastąpi ;p
W pracy wylądowałam na dywaniku. I dobrze! Należy mi się. Bo serio trochę się nie przykładałam. Tylko jakoś tak rozbawił mnie sam fakt długo oczekiwanego dywanika (i wyśmiewanego przez współpracowników), ze zamiast mieć przykazaną minę zbolałego psa, cały czas powstrzymywałam się żeby nie parsknąć śmiechem. I wychodząc oczywiście jednak się nie udało, jak głupi do sera zachichotałam gwiazdorsko. Brawo! + 600 do dobrej opinii w oczach szefostwa. :D
Poza tym jakoś jednak (odpukać) udaje mi się ogarnąć to nieżarcie. Można powiedzieć, ze stan wyjątkowy minął - już nie zżeram lodówki włącznie z półkami :P Nawet udało mi się biegać i.. no no no - jestem pod wrażeniem swojej kondycji :D
Wiem, że to wyznania w stylu sweet 12, ale powiem Wam ze to wcale nie takie proste i oczywiste mieć chłopaka!
Ach i poza-poza tym, z Babcią jest naprawdę źle. Tata robi wszystko co może, żeby pomóc. Matce cała sytuacja już obmierzła. Babcia jest mieszanką ogromnej dozy starczej złośliwości, chorób i swoich humorków. I choćby z uwagi na to pierwsze, do szpitala nie pójdzie.... Także ten. jadę do Babci.
Hebe34
9 sierpnia 2012, 21:40Och..moja babka tez była nieźle wkurzajaca....ale i tak ciepło ją pamiętam.I zawsze w jej towarzystwie mozna był opaśc z e smiechu ;-)))