Dzień rozpoczęty jak zwykle wcześnie rano.
Plany były inne , bo się wczoraj z moimi szproteczkami zasiedziałam przy wirtualnych drinkach prawie do północy. Miło było i przynajmniej po naszym piciu kaca nie ma.
Budzik nastawiłam na 4 , żeby zakwas do chleba nakarmić i miałam się dalej położyć , ale jak tu spać jak za oknami jasno się robi.
Położyłam się , ale zasnąć już nie mogłam .
Wstałam ,zrobiłam śniadanie , wypiłam kawkę.
Jak się śniadanko uleżało zaliczyłam 60 minut hula -hop , zagniotłam ciasto na chlebek , nakarmiłam męża który z nocki wrócił i wskoczyłam na godzinkę na orbiego.
Takie dni to ja lubię.
Niedziela miała być leniwa.
Niestety mężowi się przypomniało że obiecałam w długi weekend ciasto upiec.
Skoro obiecałam to wyjścia nie miałam.
Upiekłam stefankę (pierwszy raz piekłam na imieniny i bardzo wszystkim smakowała)
Jak już chowałam blachę do lodówki to tak sobie pomyślałam , że mężowi to może dogodziłam , ale sobie w żadnym wypadku.
Cała brytfanka ciasta to jednak ogromna pokusa.
Nie wiele myśląc zadzwoniłam do teściowej , zaprosiłam ją na kawkę żeby ją w domu najpierw ciastem napaść i na wynos jeszcze obdarować.
Taka sprytna byłam , a tu teściowa mnie załatwiła bo mi szarlotkę przyniosła.
Chcąc nie chcąc nadal mam w domu cała blacha ciasta , tyle że teraz dwa rodzaje.
Wieczorem chyba zadzwonię do księżniczki. Jestem ciekawa jak przetrwała ten weekend , czy dukan nadal na topie.
Miłego dnia życzę i niech nam kilogramy spadają.
*Dziękuję za wszystkie komentarze.
ibiza1984
7 maja 2013, 20:02Tytan pracy! A raczej aktywności fizycznej o 4 rano :)
langustaa
6 maja 2013, 23:04Kto rano wstaje... temu... dzień się lepiej układa :) I zanim inni wstaną już hula-hop i orbitrek no no... takie dni nie mogą się źle skończyć :) Super pozytywnie :)
holka
6 maja 2013, 16:42Hahaha...to może poczestuj księżniczkę...możesz wpaść do niej z dwoma rodzajami ciasta :D na serdeczną pogawędkę hihi...potem możesz jej opowiedzieć jak właściwie nalezy spalić zbędne kalorie hihihi...
Nowa30
6 maja 2013, 15:2960 minut z kułkiem to nieźle się nakręciłaś. Kawałek szarlotki nie powinien zaszkodzić, koleżanka może też nie zje bo na diecie.
nusia892
6 maja 2013, 15:17Bosze ni cholery nie wytrwałabym takiego trybu życia :D Brawo
vita69
6 maja 2013, 10:40a może księzniczka już nie będzie sie odchudzac to cos jej z tej blachy upchniesz?? :))) co by nie było to ta szarlotka ma na pewno mniej kalorii niż stefanka, wiec jesli masz coś jeść to lepiej ciasto teściowej:)..........i połóż się dzisiaj wczesniej spać.
kuska23
6 maja 2013, 10:05to masz pokusy... zamknąć w lodówce i nie dotykać;-)
fokaloka
6 maja 2013, 09:32Ale Cię teściowa zrobiła. :) U mnie w lodówce leży wielki kawałek karpatki, ale jak przyjdzie chłopak to na pewno się skusi i zlikwiduje się moja pokusa. :)
gruszkin
6 maja 2013, 09:29No i siódmy wpis :P Masz kochanego męża (odnośnie poprzedniego wpisu) Wczoraj w tv dużo gadali o Dukanie, że samo zło. Teściowa ma poczucie humoru ;) JA właśnie wskakuję w ciuchy treningowe i jazda z Shaunem.