Pobiegałam w sobotę, fakt, długa przerwa, ale zaczęłam z głową. To był raczej marszobieg, z biegiem wogóle nie mający wiele wspólnego. A zakwasy mam jakbym conajmniej półmaraton pykła (marzenie ściętej głowy). No i płyny uczciwie wieczorową porą uzupełnione:)))
Dziś podreptałam na aerobik, niby całkiem przyzwoite tempo, a ja...czuję niemoc w nogach. Masakra!!!
Zobaczymy co jutro przyniesie:)wieczorkiem na rowerki!!!!Jupi!!!
MONIKA19791979
14 sierpnia 2012, 12:31jeju tak duzo cwiczysz kiedy na to czas znajdujesz????waga gupia jest jesli nie spada