Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wróciłam...


Jestem zła na siebie. Dokladniej jestem wściekła na moją słabą wolę. Muszę schudnąć, a przede wszystkim muszę zacząć jeść jak człowiek, bo inaczej będzie ze mną krucho:((( Zaniedbałam się już zupełnie... Nie pamiętam kiedy ostatnio piłam wodę w czystej postaci, jedyne płyny jakie przyjmuję to coca cola, pepsi, dan mleko i kawa inka... Jadam glównie bułki maślane, orzechy w chipsie, chipsy i ogólnie same ciężkie potrawy... jedynymi warzywami w moim jadłospisie są ziemniaki, a owoców nie jadam w ogóle od jakiegoś czasu... Jest po prostu tragedia... Swoją drogą uważam, że muszę  mieć pomimo wszystko dość dobrą przemianę materii, ponieważ pomimo tego, że żrę TAK DOKŁADNIE żrę jak świnia nie jestem gruba... ostatnio nawet trochę schudłam, ponieważ pracowałam w miejscu, gdzie przez osiem godzin, nawet na przerwę nie wyszłam, ani nawet nie usiadłam (pieprzeni prywaciarze)... Obecnie też pracuję dość dużo fizycznie, ale już w ludzkich warunkach. Z drugiej strony szczupła też nie jestem, ponieważ choć większość mojego ciała wygląda szczupło, mam brzuch jak kobieta w 6 miesiącu ciąży i wcale nie przesadzam tak opisując siebie.. jestem obiektywna. Muszę zmienić sposób żywienia również ze względów zdrowotnych... od dłuższego czasu bardzo często miewam zatwardzenia. Bywa, że nie wypróżniam się nawet kilka dni, a przed wczoraj normalnie się przeraziłam, gdy podczas posiedzenia popłynęła krew w raz z kałem... Najwidoczniej coś mi się tam obtarło, lub nawet pękło... Dziś z rana również oddałam kał, ale już bez krwi, więc nie sądzę, aby była to jakaś choroba... raczej brak wody w organizmie i kał tak zwarty, że bez rozerwania nie mógł wyjść... Miałam podobną sytuację kilka lat temu... chyba nawet wtedy było gorzej, bo treści kałowej było znacznie więcej i robiąc kupę niemal rodziłam na kiblu... Nie chciałabym się z tego zwierzać nikomu twarzą w twarz, więc piszę to tutaj... Właśnie te zatwardzenia i ostatni incydent przeważyły w podjęciu decyzji o zmianie sposobu odżywiania... Nie wiem jeszcze jak tego dokonam, bo na samą myśl o tym, że mam jeść dużo warzyw w ogóle odechciewa mi się jeść ( jakaś taka antywarzywna się zrobiłam) Nie wiem jak wytrzymam bez słodyczy i bez pepsi od której chyba jestem uzależniona... Jutro zacznę nowy sposób odżywiania, ale nie potrafię uwierzyć w to, że długo pociągnę na tym nowym sposobie, bo za każdym razem sobie obiecuję, że coś zmienię, a po jakimś czasie wracam do starych nawyków, a najgorsze jest to, że po każdym takim powrocie mój sposób odżywiania jest coraz bardziej destrukcyjny dla mojego organizmu... jedno jest pewne... Jeśli kiedykolwiek będę miała dziecko, nie będę mu kupowała słodyczy. Wydaje mi się, że właśnie od tego wszystko się zaczyna... Jako dzieci nie wiemy przecież jak pyszna jest czekolada i dopiero dorośli ją nam podają, a potem kupują nam słodycze, bo chcą nam sprawić przyjemność, potem już sami się domagamy tych wszystkich słodkości, poznajemy chipsy i inne słone przekąski, a w nagrodę rodzice zabierają nas do mc donald's a ... Po prostu myślę, że wszystkie niezdrowe przekąski kojarzą nam się z miłymi chwilami, z nagrodą... Myślę, że dlatego tak trudno nam od tego odstąpić....

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.