Wybraliśmy się wczoraj z mężem ochoczo na wycieczkę rowerową ... i oczywiście ledwo odojechaliśmy od domu zaczeło padać. Dopóki była lekka mżawka to uparcie udowadniałam ,że wcale nie pada ..ale w końcu mżawka się rozwinęła i juz był regularny deszcz. Więc natychmiast wracaliśmy do domu. I zasadniczo już się szykowałam na kolejny bieg w pełnym deszczu. Odczekałam co prawda jakies 20 min nim wyszłam z domu ,ale kurtke ortalionową i tak wzięłam. I dokładnie tak się stało ,że w momencie kiedy zaczynałam bieg na niebie wyskoczyła piękna tęcza ,a deszcz znowu przeszedł w przyjemną mżawkę. Bajka i tyle. Ale to był nie koniec niespodzianek. Biegłam w okół małego jeziorka i nagle zaczeły biegać ze mną króliki - nie zające tylko normalne króliki :))) Kiedy pojawiły się pierwsze trzy to nawet się trochę przestraszyłam ,że no wiecie ...przywidzenia mam - może jednak za ciężki trening :)))) Ale czym byłam dalej ,tym królików było więcej. Naliczyłam ponad 20 szt. Wyglądały na "mieszkające" tam ,być może komuś uciekły i rozmożyły się na wolności. Trudno powiedzieć czy są w stanie przezimować. No ale w każdym razie biegałam z królikami i to jest fakt :)))
Jestem po pierwszym pełnym dniu na Vitaliowj diecie i jedno jest pewne - to była dobra decyzja. Długo się wahałam czy ma to sens w moim przypadku. Bo przecierz bawię sie w odchudzanie i zdrowe jedzenie już od roku ,więc czy napewno potrzebowałam dokładnej rozpiski co i jak? Odpowiedź jest już mi znana: TAK potrzebowałam. To czego zaczęło brakowac w moim jadłospisie to urozmaicenia. Kiedy zaczęłam sie odchudzać oczywiście skonstrułowałam sobie jadłospis ,nawet bawiłam sie w liczenie kcal - tak była to dla mnie zabawa, nawet fajna. I generalnie sama byłam wstanie odkrywać nowe połączania ,fajne lekkie potrawy. Ale mimo wszystko w którymś momencie zaczęłam się potwornie powtarzać. I nie potrafiłam tego przełamać. Skutek tych powtórek był taki ,że moje menu całkiem mi sie znudziło ,a wręcz na niektóre potrawy nie mogłam patrzeć. Dlatego kiedy mi się zrobił bałaga przepowadzkowy w życiu szybko bylam wstanie wziąść to za doskonłą wymókę i wcinać wszystko co do tej pory było zakazane i niestety smakowało mi to w przerażającym stopniu. Jak wiadomo ,decyzję o ponownej ostrzejszej walce mam już za sobą i było to mocne postanowienie ,ale bez planu Vitaliii juz wiem że guzik by mi się tym razem udało. Czasem poprostu wystarczy jakiś inny pomysł - inne niż do tej pory składniki posiłków itp. I generalnie po pierwszym dniu takie mam odczucie. Co prawda po gruntownym przeanalizowaniu planu już zgłosiłam poprawki ,ale to nie ma znaczenia. Wczorajszy dzień zdecydowanie oceniam na bardzo bardzo dobry. Nie byłam głodna ,nie byłam przejedzona i w końcu najadłam się objadem "optymalnie" ,czyli tak że byłam w stanie za 2,5 h wykonać pełny trening. I miałam komfort ,że nie burczy mi w brzuchu ,ale też nie miałam uczucia cieżkości ,że już o rewolucjach żołądkowych nie wspomnę. Wiem ,że nie każdy lubi taki dokąładny plan ,bo może jest poczucie że "ktoś mi mówi co mam robić" ,ale to kolejna rzecz która byla mi potrzebna. Może przez to ,że mam "nowe życie" ,jest wiele spraw które muszę ogranąć. Jakoś nie starcza mi już miejsca na dysku mej pamięci żeby jeszcze generować genialne jadłospisy - a tu znowu ,ktoś robi to za mnie. Co prawda ,jak mąż zobaczył rachunek za dietę to się zapytał "ile ty tych diet kupiłaś??" ... no cóż :))) Jeśli to zadziała ,to jest warte każdych pieniędzy :)
I inofmacja najwążna : siodełko mnie już prawie nie boli ...tzn. pupa :)))
MllaGrubaskaa
9 września 2014, 05:12Ale się uśmiałam z tego biegu z królikami ;)) Super że jesteś zadowolona z diety ;))
Mileczna
9 września 2014, 08:37póki co naprawdę jest inspirująca!
holka
3 września 2014, 14:18Jak Ty to robisz,że zazwyczaj gdy czytam Twój pamiętnik mam usmiech od ucha do ucha a często smieję się w głos :D hihihi...Dobrze,że jesteś!
Mileczna
3 września 2014, 14:44jak widzę Twoje jabłuszko kolorowe to tez od razu mi weselej!
ulawit
3 września 2014, 10:41Fajnie, że Ci dieta pasuje :) ja to musze sobie sama układać, bo nigdy nie wiem na co będę miała ochotę danego dnia ;)O bieg pod tęczą i z królikami, WOW, musiało być magicznie!
Mileczna
3 września 2014, 11:45dopiero jak sie upewniłam czy nie mogłam sie jakoś przypadkiem napalić trawki :)))) ustaliłam ,że nie mogłam :)
Vitalia713
3 września 2014, 08:11A co się dzieje z pieskiem twoim z którym chodziłaś na spacery .?
Mileczna
3 września 2014, 09:42suka moja ukochana została w Polsce z rodzicami ... ma do dyspozycji ogromny ogród ,w każdy łikend jeżdzi z nimi do lasu itp. Już się całkiem w mojej mamie zakochała - chyba z wzjamenościa :))) Tęsknie jak cholera ,ale odległość jaką trzeba przebyć żeby tu dotrzeć ,cóż wydaje mi się że to żadna fajna zabawa dla psa.
Magdalena762013
2 września 2014, 22:38Ale mialas genialny dzien. Chcialabym skorzystac z Twoich obydwu wydarzen i biegu pod teczà i biegu z krolikami jako 2 happy days - 2 wesole zdarzenia, ktorych dzieki jednej vitalijce i akcji, o ktorej opowiedziala, ma byc az 100. Ja dobrnelam sama do 50. Teraz korzystam z wydarzen innych osob, zachecajac do wyostrzenia spojrzenia na swiat:). To bylyby chyba numery 65/100 i 66/100.
Mileczna
3 września 2014, 09:43opowiedz cos o tym więcej!
Magdalena762013
3 września 2014, 16:35O tym byl wpis Ahsen z 4 maja- moze Ci sie uda tam zajrzec. Ale jest to akcja polegajaca na tym, zeby kazdego dnia zauwazyc cos, co Cie porusza, rozsmiesza... I wg oryginalu nalezy zrobic temu zdjecie i wrzucac na specjalna strone internetowa. Ja jednak to uproscilam i spisywalam kazdego dnia cos nitypowego, co zauwazylam. I tak najlepiej przez 100 dni po kolei. Wyostrza sie spojrzenie - zauwazalam wiecej, niz wczesniej. Ale jest to dosc wyczerpujace, wiec teraz wlaczam inne vitalijki, zeby do setki dobic juz wspolnie:).
Mileczna
4 września 2014, 09:26faktycznie może byc to dośc wyczerpujące :)
Norgusia
2 września 2014, 20:58Bo w sumie o to chodzi, żeby człowiek był zadowolony :-) mi nie bardzo przypadły układane pewnie przez komputer posiłki na vitali i bardzo często wymieniałam potrawy, bo raz ze się właśnie powtarzały i jak ktoś kliknął na marchewkę to miałam te marchewkę 4 razy w ciągu dnia....tylko czekałam aż mi natka wyrośnie hahaha Powodzenia!
Mileczna
3 września 2014, 09:41ja się musze na nowo nauczyć instynktownie wybierać właściwe potrawy i tyle .... bardziej mi chodzi o zrobienie sobie "bazy" przepisów niż podążanie za instr4ukcją - co sie póki co udaje
kronopio156
2 września 2014, 20:56Dla każdego coś dobrego:-) Ja z kolei chyba nie przedłużę abonamentu, bo ...niby jest możliwość wymian, ale po jakimś czasie to się powiela, albo nie ma zbyt wielkiego wyboru tak naprawdę...Ale fakt, przy rozpisce widać jak na dłoni wszystkie grzechy typu za duża porcja, no i nauczyłam się jeść regularnie:-)
Mileczna
3 września 2014, 09:38no ja to tak troche traktuje jak miesiąc nauki ,jakoś przez te zamieszania totalne z przeprowadzka totalnie się rozregulowałam ,a pamiętam jak w zeszłym roku juz totalnie nie potrzebowałam żadych rozpisek- poprostu instynktowanie wybierałam to co trzeba
kronopio156
3 września 2014, 11:01Ja wiem co wybierac tylko gubi mnie obżarstwo, za duże porcje albo jakiś wybryk poza-u mnie od razu 3 kg na plusie:/ Co do królików - pierwzy raz w takich szalonych ilościach widziałam je tu w parku w Rotterdamie;-)) robi to wrażenie:-)))
cambiolavita
2 września 2014, 15:13Fajnie, ze znalazlas cos, co Ci pomoze w dalszej walce. Urozmaicenia sa wazne. Ja sama troche za malo ich robie i tez pewnie przydalaby mi sie taka dieta, ale nie jestem w stanie teraz sie na cos takiego zdecydowac, bo bede miaal wyjazdy i tam nie bede mogla sobie gotowac. Natomiast ciesze sie, ze Tobie sie ta dieta przyda. Ciekawa jestem efektow :)
Mileczna
3 września 2014, 09:36mnie niestety tez czeka wyjazd w przyszłym tygodniu ,napewno trochę odpuszczę - ale będę się starała nie popłynąc całkiem :)
Pokerusia
2 września 2014, 13:29he,he no to miałaś towarzystwo:-) ja mam dziś bół całego ciała, zapodałam sobie karnet na fitness i wczoraj była pierwsza wizyta,ałłłłććć...trzymam kciuki za dietę, u mnie raczej by się nie sprawdziła,miłego dnia:*
Mileczna
2 września 2014, 14:53no właśnie juz mnie coraz mocniej fitness kusi - ale wiem jak to będzie wyglądało w pierwszym tygdoniou :))) znaczy właśńie zakwasiorki - u mnie napewno ogromne ,a w piątek mam bieg na 10 km. c prawda żadne bicie rekordu nie wchodzi w gre ,ale dobiec trzeba :)
azoola
2 września 2014, 12:40Miło poczytać:) zastanawiam się,czy byłabym w stanie się podporządkować takiej "rozpisce" teraz kombinuję sama,ale kto wie? Króliki pocieszne są- miałaś weselej a jak weselej to jeszcze zdrowiej :)
Mileczna
2 września 2014, 13:18mnie się narazie pododba - ale kto wie jak długo :)
dorciaw1980
2 września 2014, 12:01Szybko ten bol dupki ci przeszedl, to dobrze:) We frankfurcie tez jest jedno miejsce, gdzie takie bure kroliki zyja. Czasem normalnie plaga ich jest. Glupie sie pod kola pchaja. Jeszcze pamietam moje zaskoczenie kiedy wodzialam je po raz poerwszy:)) niby swiat podobny, ale fajne sa takie niespodzianki na emigracji. I dosc czesto sie zdarzaja:)
Mileczna
2 września 2014, 12:56zdecydowanie sa fajne!
MIPU91
2 września 2014, 11:21no to fajną przygodę miałaś super:]a króliczki, może chciały cię zaprosić do swojej norki i może jakaś byłą by magiczna hehe:]
Mileczna
2 września 2014, 11:28no tutaj to faktycznie nie wiadomo :))) ale chyba takich jazd jak Alicja w krainie to bym nie chciała na treningu - bo to by juz jednoznacznie znaczyło ,że sie czegos nawąchałam :))
sempe
2 września 2014, 10:46Ale przygoda:-) u nas też deszczowo i wczoraj w deszczu biegalam. Ile Twoja trasa wokół jeziora wynosi?
Mileczna
2 września 2014, 10:50to jeziorko malutkie , wokół jest pewnie z 3 km ,ale dodając drogę do i z jeziora wyszło mi ponad 6 km. Za jakis tydzień juch powinnam być wstanie biegać nad drugim jeziorem - trochę wiekszym. Ale tam nad samo jezioro mam dalej ,więc jeszcze to odpuszczam
gruszkin
2 września 2014, 10:20Naprawdę jak w bajce. Dobrze, że nie poszłaś do króliczej nory.... Nawet pogoda ci mówi, że masz biegać. Szybko ci ta pupa odpuściła.
Mileczna
2 września 2014, 10:30no sama jestem w szoku , bo się naprawde szykowałam na tygodniowe cierpienia :))) no ale na poczatku to miałam lekką schizke z tymi królikami :)
lukrecja1000
2 września 2014, 10:05Witaj kochana ciesze sie ze kazdego dnia nowego zycia odkrywasz jakies cudowne radosne chwile..Bieg w teczy i te kroliki biegnace z Toba bardzo piekna historia!!!Super ,ze masz tyle pozytywnej energii do dzialania.Widze ,ze zmiany maja barzo dobry na Ciebie wplyw i uskrzydla Cie nowa przygoda poznawania swiata w ktorym teraz zyjesz:)) znam to uczucie radosci gdy zycie odslania zupelnie nowe rzeczy i miejsca...trzymam kciuki za Twoje treningi i prace..zycze wielu radosci i sukcesow..Kibicuje calym sercem Tobie i bede sledzic Twoje pozytywna dzialania i przygotowywanie do tego biegu w Amsterdamie-buziaki pozdrawiam sedecznie Julita:-)