Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
łikend aktywny ,ale pod hasłem "relaks"


Zdecydowanie to był bradzo przyjemny łikend. W sumie nic dziwnego - w zeszły łikend byłam chora ,więc dla odmiany kiedy jestem zdrowa wszystko mi się podoba. Były dwa cudowne spacery z psem. Pogoda jak to pogoda ,zimno ,wietrznie ,ciemno ... a ja i tak się cieszłyam niezmiernie że sobie moge na taki spacer wyjść. W sobote tradycyjny trening perfekcyjnej pani domu ,a w niedzielę basen. No po prostu łikend marzenie! W zeszłym tygodniu ,kiedy mnie strasznie ten wirus osłabił ,miałam poczucie strasznie zmarnowanego czasu. Jak się okazało w poniedziałek kilka osób z pracy też to złapało. I właśnie pamięć o tym ,że może przyjść taki moment że nie bede mogła wyjść na "trening" otatnio jest moją bezwzględna motywacją. Nawet wczoraj tak troszeczkę nie miałam ochoty na ten basen. To nawet nie chodzi o samo "bycie" na basenie tylko to ubieranie ,rozbieranie itp. Ale tak sobie pomyślałam właśnie ,żeby nie wymyślać bo faktycznie może najść taki czas że z powodu np. choroby nei bede sobie mogła tak wyjść i popływać. To samo mam przy bieganiu - argument ostateczny po prostu:) Bo to niby nic takiego ,wyjść na basen, wyjść na spacer, wyjść pobiegać. Ale jak straszna jest niemożność wykonania tego wie tylko ten komu sie to przytrafiło. Dlatego ile razy mi głowa zaczyna leniem zajeżdżać ,to właśnie taki argument mam na to. Był czas ,że miałam troszkę wyrzuty sumienia że taka jestem teraz aktywna ,a jednak zdarzaja się dni kiedy zwyczajnie mi się nie chce. Ale po lekturze Murakamiego wiem, że to jest niestety wpisane w ta całą zabawę ze sportem. Nawet jeśli nie jesteśmy ,ani nie chcemy być wyczynowcami to zachowanie dobrej kondycji wymaga regularności. I nasza mądra głowa niestety w tym akurat troche przeszkadza. No ale co się głowie dziwić ,kiedy nawet  elektrony dążą do wydatkowania jak najmniejszej ilości energii.  I codziennie trzeba walczyć o zachowanie równowagi pomiędzy oszczędzaniem energii i jej wydatkowaniem. I tu się chyba kryje taki haczyk ,że tak naprawdę im więcej uprawiamy sportu tym więcej mamy energii. Ja przynajmniej tak mam :) Od kąd ruszam się regularnie , nie mam problemów ze snem ,mam taki spokój w sobie ,że wszystko będzie dobrze. Że nie ma takiego problemu ,którego jakoś nie rozwiążę. 

Jestem wręcz patlogicznie szczęśliwa :) Bo czy nie jest nieco dziwne ,kiedy źródłem niespotykanego zadowolenia staje się fakt upocenia się po uszy po godzinnym bieganiu. Lubię te pierwsze pare minut biegu ,ale ostatnie metry są jeszcze bardziej ekscytujące! Na fitnessie mam to samo. Chociaż przyznam ,że na samym początku często zerkałam na zegarek z myślą ile muszę jeszcze wytrzymać. Teraz zanim się obejrzę już są brzuszki - czyli ostatnie 10 minut zajęć :) 

  • Skania79

    Skania79

    17 grudnia 2013, 07:58

    Dokładnie mam to co jest na ostatnim obrazku. I mawet wczoraj... Jak sie boisz zrób jeden krok, jutro drugi :) Zanim sie spostrzeżesz, już biegniesz :))) I się nie boisz :)

  • Kenzo1976

    Kenzo1976

    17 grudnia 2013, 00:18

    Endorfinki buzuja w tobie :)

  • Eve961

    Eve961

    16 grudnia 2013, 21:01

    :) super!

  • lourianne

    lourianne

    16 grudnia 2013, 20:22

    racja ! także twierdze ,że wszystko jest możliwe i właśnie równo z tą zasadą walczę o swoje ! Pozdrawiam ;)

  • Miklara

    Miklara

    16 grudnia 2013, 19:09

    Ja dokładnie wiem jak to jest kiedy nie można. Mam nadzieję, że to już za mną bo pierwszy drugi raz mam za sobą :) i wobec całego zmęczenia i żółwiego tempa było cudownie!

  • butterflyyyyy

    butterflyyyyy

    16 grudnia 2013, 17:28

    Coś w tym jest... miałam może z 2 takie lata w swoim życiu, że się strasznie rozleniwiłam, nic mi się nie chciało, nic nie robiłam... Teraz jak mam milion zajęć czasem na dupsku nie mogę usiedzieć :) Jest więcej tej energi...

  • chiddyBang

    chiddyBang

    16 grudnia 2013, 16:20

    ale Ty masz pozytywne podejscie :) wlasnie tez zaczne chodzic na basen bo sie przeprowadzilam i mam 5 min od bloku plywalnie wiec grzechem byloby nie skorzystanie :d pozdrawiam :)

  • karioka97

    karioka97

    16 grudnia 2013, 15:28

    dzisiaj w biegu :):) przy pierogach firmowych pomyślałam... hm Mileczka 1 zjadła a mi już piąty smakuje :)

  • nat.witk

    nat.witk

    16 grudnia 2013, 15:08

    heh ale ja waze 70 kg ;) więc jedziemy na tym samym wózku :P ale na wiosnę też chcę już wazyc 66 czy nawet 65 czy może az chude 64... :)pozdr :)

  • Niecierpliwa1980

    Niecierpliwa1980

    16 grudnia 2013, 13:54

    Ja przez miłość do biegania-zaczęłam nawet nosić opaskę i mam zakupioną czapkę,co jest jak na mnie cudem wręcz! Ale jak sobie pomyśle,ze mogłabym być chora i przez to nie móc biegać,to jestem w stanie zrobić wiele :-))) Taki pierdzielec...! A co do energii- tez tak mam,że bieganie dostarcza mi siły na cały dzień i wręcz mnie po tym rozpiera! Dziś mam taki dzień właśnie- lepsze to niż kawa, używki ,czy inne red bulle :-) teraz już wiem,jakie to ważne mieć pasję w życiu i jak bardzo ona potrafi zmienić nasz tok myślenia,sposób życia i filozofię. Miłego dnia! Energetycznego!

  • swistalia

    swistalia

    16 grudnia 2013, 13:37

    Genialny argument i bardzo prawdziwy, mam podobnie :) Btw uwielbiam Twoje wpisy są tak niesamowicie motywujące, że chyba zacznę je sobie drukować i wieszać na lodówce ;)

  • holka

    holka

    16 grudnia 2013, 12:36

    A propos tego co mówiz,"że będzie sięchciało wyjść a nie będzie się mogło"...to ja ostatnio też tak zaczęłam działać i staram się nawet gdy mi sie nie chce to robić choć troszkę i cieszę się...wieloma rzeczami,a na wiele innych w ogóle nie zwracam uwagi...bo szkoda życia na "zatrute" myśli...Ale póki co sportu u mnie nie ma bo katar i zatoki nie chcą odpuścić...w ubiegłym tygodniu było już dobrze a dzisiaj znowu głowa pełna i gile...ach idę dzisiaj prywatnie do laryngologa...ciekawe czy pomoże ...mogłaby znaleźć sposób na uwolnienie mnie od tego katarowego problemu :)

  • Mafor

    Mafor

    16 grudnia 2013, 12:08

    skad ja to znam... ja wnerwiam sie jak jade do teściów na kilka dni, bo nie ma jak poćwiczyć...

  • margolix

    margolix

    16 grudnia 2013, 11:37

    rozwaliłaś mnie tym tekstem z elektronami.. hahha :D Chemiczka:D

  • gruszkin

    gruszkin

    16 grudnia 2013, 11:15

    Na zumbie nie zastanawiam się nad czasem, ostatnio spojrzałam na zegarek i się zdziwiłam, że zostało 8 minut do końca. Na bieżni pierwsze i drugie 4 minuty patrzę kiedy się skończą, a potem sam zegarek pyka, że pora przejść w marsz. Dziś planowałam zwiększyć te 4 minuty biegu, ale głowa mnie boli i dobrze jak w ogóle dotrę na nią, ale póki co mam mocne postanowienie. A głowa jest straszna, tzn ta leniwa jej część, człowiek strasznie się zdegenerował. Chociaż natura dąży do oszczędzania energii, pies jak może to też cały czas leży i śpi i jest w gotowości. Po prostu mamy za dobrze, za łatwo, nie musimy walczyć, przynajmniej w pierwotnym sensie.

  • Martyna30

    Martyna30

    16 grudnia 2013, 11:11

    dla mnie początek jest często trudny, niepotrzebnie myślę, że tyle jeszcze do końca:) Ale po 10 minutach, a nieraz po minucie się już uaktywnia taki power, że sama się dziwię:) A pot po zakończonym treningu jest najlepszą nagrodą!!! Normalnie dodałaś mi skrzydeł do działania i już myślę co zrobię jak wrócę do domu. Pozdrawiam.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.