Lekko to było dziś niesamowite bo nie położyłam się wczoraj tak wcześnie jak chciałam ,więc nie liczyłam że wstane na to bieganie. Dodatkowo jak się rano okazało zapomniałam nastawić budzika - nawet takiego do pracy :) A tu niespodzianka. Obudziłam się o 4:30 całkowicie wyspana. Z wielką radością wstałam , naciagnęłam co miałam naciągnąć i wio. Biegło się wspaniale - 5,88 km. Odważyłam się nie ubierać kurteczki do biegania...jakoś do tej pory było mi zimno ,a oczywiście po 20 minutach już żałowałam że nie została w domu. Więc tym razem została...początkowo było nieco rześko ,ale szybko się rozgrzałam.
A wczoraj mi mąż strzelił piękny komplement. Bo zostawiłam kompa otwartego na moim wczorajszym wpisie ze zdjęciami. I podszedł do mnie, patrzy w kompa i mówi : jak ładnie schudła - kto to? No Ja przecierz!!!! To już będę chyba mega bogata jak mnie mąż własny nie poznał :)))) Za to wzmogły sie ostatnio uszczypliwości w pracy...tak chyba trochę po tym dietetyku. Dziś natomiast usłyszałam od jednej koleżanki: dzisiaj to ja też widzę ,że schudłaś :)))) Co prawda to nie równoważy docinek - ale jak już niewierzący wierzą to znaczy ,że naprawdę jest dobrze!!! I warte jest to każdej przebiegnietej minuty ,każdego przepłynietego metra.
Oczywiście nie myślcie ,że choćby minutę moich potów poświecałam komuś innemu niż ja sama. Każdą kroplę potu dedykuję wyłącznie sobie...i może troszkę mężowi bo od samego początku mnie wspiera. Teraz zajawił sie na dietę...i tak jak ja na poczatku ganiłam jego żeby omijał takie czy inne potrawy bo dieta - to teraz od niego słyszę: tego nie bo to nie zgodne z dietą..szok!!! Na basen to już chodzimy notorycznie z jego inicjatywy.
W ogóle mam wrażenie ,że odkad jestem zdrowa :))) Czyli od stycznia poziom mojego optymizmu wzrósł kilkukrotnie. Ja raczej ogólnie jestem pozytywnym typem ,ale teraz to już pełne szaleństwo. Ostatnio mi się trafiło kilka szkoleń...wiadomo różni ludzie. I naprawdę prawie od każdego słyszę - bo ty to taka wiecznie uśmiechnięta jesteś...no z czego mam się smucić ? Jak zobaczę kogoś znajomego to natychmiast banan na twarzy...jak się witam banan...jak sie żegnam banan....no bananów jakoś nie lubię nadmiernie ,a tu się okazuje że bananowa ze mnie kobita :))))) I teraz też mam banan :)))) Ach jeszcze jedna ważna informacja - dziś na porannym bieganiu normalnie spotkałam bobra!!! Nie dało się zrobić zdjęcia bo natychmiast zanurkował jak mnie zobaczył...ale naprawde był piękny i wielki :))))
briget1983
10 lipca 2013, 08:10Słońce prześlij mi trochę tych endorfin:) A babami się nie przejmuj-zazdrosne.!
Pokerusia
9 lipca 2013, 11:26o kurczę ja to bym na widok bobra w drugą stronę nura;-) strachliwa jestem jak mało kto,ostatnio przestraszyłam się małej rudej wiewiórki;-DDD udanego dnia bananowa kobieto;-)
cambiolavita
9 lipca 2013, 11:01To wspaniale, kiedy najblizsza osoba nas wspiera! A kolezankami z pracy sie nie przejmuj, pewnie co niektorych sympatia do Ciebie bedzie malec wraz z ubywajacymi centymetrami.. Ale takie juz jest zycie, zazdrosc i zawisc sa wszechobecne. Ty rob swoje, bo robisz to dobrze! :)
holka
9 lipca 2013, 10:46Twoje pozytywne nastawienie przebija się nawet przez szklany ekran monitora i spływa między innymi na mnie z czego bardzo się cieszę :D i też się uśmiecham do Ciebie gdy czytam Twoje wpisy ... bo malkontentów nie brakuje...
sloneczko1990
9 lipca 2013, 10:33Zazdroszczę Ci tego, że możesz z mężem razem się zdrowo odżywiać i ćwiczyć. Mój je co chce i ile chce i wygląda jak szczypior, więc nawet nie chce słyszeć o zdrowszym jedzonku.
grubelek1978
9 lipca 2013, 10:04to następnym razzem hopsnij za nim do wody!!! :D pozytywna jesteś niezwykle !
mala2580
9 lipca 2013, 09:18zazdroszcze takiej motywacji, z tym porannym bieganiem w szczególności!
VitaEmma
9 lipca 2013, 08:28Nie ma co:) Faceci jak widzą efekty to też ruszają chociaż ciężko ich przekonać od początku:)