No i to się sprawdza..nie wiem czy dobrzae to cytuję ale jakoś to tak leciało ,że potrzeba 4 tygodnie żebyś zaczęła zauważać zmiany na swoim ciele po przejsciu na "zdrowy tryb"... 2 misięcy aby zauważyli to Twoi najbliźsi....i pół roku żeby zaczął to dostrzegać cały świat!!! Zaczął mnie dostrzegać cały świat!!! Wiem ,że to jest mało lotne i może brzmieć nieco "różowo"...ale kurcze na słowa "ale schudłaś" ...ech no radość.
Dzisiaj sobie uświadomiłam ile musiałam przez te 6 misięcy znosić sapań ignorantów ,którzy robili wszystko ale napewno nie wierzyli w to że co kolwiek osiągnę. Nawet mój najukochańszy mąż troszkę mi dokuczał...początkowo przy każym moim tzw. podknięciu z mówił " i dieta poszła sie je***"...no cóż czasami ze łzami w oczach odpowiadałam ,że żaden kawałek pizzy nie anuluje wusiłku z całego tygodnia...po 6 miesiącach już nie słysze takich docinek :)))) Cholera to jest pół roku!!! Tak naprawde jubileusz bedzie w piatek...ale będe w górach dlatego dziś jest święto. W pracy jakoś szczególnie mi towarzystwo nie utrudniało. Tylko ta "osławiona" koleżnaka co to się cieszyła ,że w końcu mi się trzeciego dnia nie udało wstać o 5:00 na bieganie...też już sie nie śmieje. Co prawda nie pyta sie także "jak sie rano biegało", ale z dwojga złego już lepiej niech sie nie pyta:))) Największa dumą obdażam sama siebie...tym bieganiem rano to już do reszty. Dziś - na 2 dni przed osiagnięciem 6 misiecy pracy nad sobą - usłyszłam ,że bardzo schudłam w pracy ...w sensie od ludzi z pracy :)))) No cóż - huraaaaaaaaa. Nie odbierajcie tego tak ,że właśnie na to pracowałam...pracowałam nad sobą DLA SIEBIE. Ale kiedy słyszy się takie rzeczy po prostu zaczyna się w to naprawde wierzyć. Jakoś tak jest ,że cudze spostrzeżenia są bardziej wiarygodne od naszych własnych. Już wiem ,że nikt mi nie będzie docinał o tym kiedy i jak długo biegam, kiedy i jak długo pływam itp. ale początki były całkiem inne....i to całe "najbliższe otoczenie" daje człowiekowi w kość. Dziś nie jestem wtym momencie ,w którym bym chciała być...ale gdzieś po drodze to sie przestało liczyć - waga w sensie. Teraz cel jest nieco inny: juz nigdy się konwulsywnie nie objadać, już nigdy nie zajadać problemów, już nigdy nie użalać się nad swoim wygląm - tylko iść po prostu pobiegać :))) To moje "już" póki co osiagnęłam...teraz pracujemy nad "nigdy". Pewnie bardziej spinając pupę mogłabym już dziś ważyć 5 kg mniej...no ale 5 kg mniej będę ważyc później :))))
Wielce was pozdrawiam bo bez Was nie byłabym tu gdzie jestem!
gruszkin
6 czerwca 2013, 00:35Jak ktoś nagle zauważa to dodaje nam skrzydeł. I "już" "nigdy" :* Miłego zdobywania gór. Dokąd jedziesz?
sloneczko1990
5 czerwca 2013, 21:52Weszłam tylko na chwilę bo ja już do łóżka zmierzam :-) ale muszę to napisać uwielbiam Cię czytać. Świetne podejście do całej sprawy nie odchudzania tylko nowego stylu życia.
Labilna
5 czerwca 2013, 20:57cudnie czytać takie wpisy, motywujesz każdą z nas do pracy nad sobą.
gzemela
5 czerwca 2013, 14:40Super wpis, aż mi się chce iść pobiegać :). Gratuluję dobrego samopoczucia, a przede wszystkim osiągnięcia sukcesu. Zauważalna zmiana wyglądu na lepsze musi cieszyć.
briget1983
5 czerwca 2013, 14:00Świetnie się czytało:) Powodzenia, chce Cie dogonić:)
holka
5 czerwca 2013, 12:55dziekuję :)
holka
5 czerwca 2013, 12:22Podpisuję się obiema rekami pod tym co napisała Wroblik1981 ... z tą nagrodą tez fajny pomysł ;) ... Jesteśdzielna i wytrwała i niexch inni zobaczą,że można gdy naprawdę się chce i ciężko pracuje...Ja dzieki takim osobom jak Ty...wiem,że ja też mogłabym, schudnąć gdybym sie naprawdę postarała... ale wciąż staram się zbyt mało...Trzymaj się mocno postanowienia "Już NIGDY" :)
papiszynka
5 czerwca 2013, 12:14gratuluję! :) takie pochwały to dopiero nagroda :) a ile udało Ci się zrzucić przez te pół roku,że dopiero teraz ludzie zaczęli zauważać?
tuti83
5 czerwca 2013, 10:43:) jaki piękny i pozytywny wpis :) gratuluję to po pierwsze :) po drugie wiesz, ze jak się ma pod górkę to sukcesy cieszą bardziej... i pewnie że robimy to dla siebie ale takie słowa to zawsze miód na uszy ;)
MargotG
5 czerwca 2013, 10:30Cieszę się Twoim sukcesem razem z Tobą. Wiem, co znaczy walka z kompulsami, wiem, co znaczy mieć wątpliwe wsparcie w rodzinie i wiem, do jakiego nerwa mogą doprowadzić "życzliwe" koleżanki z pracy. Gratuluję Ci półrocznej ciężkiej pracy i jej wyników. Ja ciągle pracuję nad moim "już" :)
kalcia1988
5 czerwca 2013, 10:11Gratuluję sukcesu i cieszę się Twoją radością:)) Bardzo pozytywnie nastroił mnie ten Twój wpis:))
ibelive
5 czerwca 2013, 10:10Gratuluję z całego serca. Jestem z Ciebie dumna! Najgorzej nie załamać się słysząc docinki, coś o tym wiem, ale wspaniale że wytrwałaś!
justyska012
5 czerwca 2013, 09:59Gratuluję i również biorę przykład :)
anuszka1981
5 czerwca 2013, 09:54rzeczywiście pół roku to już kawałek :) gratuluję wytrwałości,bo to największe osiągnięcie :) przecież nie jest sztuką odchudzać się na kilkudniowej głodówce, prawda? jestem z Ciebie dumna i biorę z Ciebie przykład :)