No naprawdę napawa taki dzień dumą i nadzieją jednocześnie :)) Dodatkowo wczorajsze słońce załadowało mi akumulatory - i spokojnie sobie strzeliłam 5136 kroków NW. Oraz udało mi się zrobić cały skalpel Ewki od poczatku do końca ... fakt kilka razy brakowalo mi nieco oddechu ,ale dotrwałam. No trzeba przyznać ,że satysfakcja jest naprawdę nie mała. Ponieważ mam chudy miesiąc (finansowo) to postanawiam przetestować Ewkę ,a szczególnie jej zapewnienia ,że po misiącu ćwiczeń 3 x w tygodniu będe juz widziała efekty - ok wchodze w to! Co jest niesamowite jak się człowiek tak troszkę ściora natychmiast odchodzi ochota na jakiekolwiek jedzeniowe grzeszki. Mimo iż moje gołąbki było chudziutkie jak skończyłam ten mój szumny dumny trening zarzekałam sie ,że dzisiaj to jem na kolację wyłącznie gotowana marchewkę :))) Dziś już mam nieco inne produkty na myśli, ale chyba faktycznie zostanę przy gotowanych warzywkach. Do takiego wyglądu mojego brzucha mam jeszcze długą drogę - ale już wiem ,że to możliwe:) Co prawda jak wczoraj patrzyłam na Ewkę i jest wymodelowana deske na brzuchu ... a potem na moją szynkę przewiązana sznurkami to mi sie tylko cisnęło " hesos marija co to jest!!!" Ale niebawem będzie tak:
Rano zaliczyłam "prawie" sukces - prawie wstałam o tej 5:10 ...prawie :( Jak niektóre z was kojarzą nie mam daru do porannego wstawania. Magnetyczna siła łóżka jest dla mnie bardzo trudna do przezwyciężenia. Ale ponieważ nie mam też daru budzenia sie od budzika, mój biologiczny zegar budzi mnie niemal godzinę przed racjonalną godziną pobudki. I mogłabym sobie wtedy wstać. Zrobić jakieś ćwiczenia. Pewnie zjeść śniadanko i nawet wziąść prysznic ...ale zawsze wygrywa poduszka. I tak w zasadzie na półprzytomnie doleniuchowywuje sobie do godziny 6:00 , potem mam niewielkie wyrzuty sumienia. No nic - kolejne wyzwanie po prostu. Udało mi się od poczatku roku nie przerwać nordick walking - zaliczone. Udało mi się rozpocząć treningi z Ewką - zaliczone. Więc dlaczego miałoby mi sie nie udać pokonać tej cholernej poduszki?! Pokonam ja i już ... jutro kolejne starcie :))) (ja jestem tą zieloną)
Ach i ważny komunikat : mój mąż bochater w 30 sekund odnalazł mój zaginiony centymetr (ja szukałam go po całym mieskaniu od soboty) ... przewróciłam wszystkie moje torby, kosmetyczki, plecaki do góry nogami ... a on spojżał na "odpowiednią" półkę i pach- jest! Tak ,że w najbliższa sobote już będzie komplet.
Dobra - to do roboty!!!!!!
PANDZIZAURA
9 kwietnia 2013, 22:44Ja nie mam ostatnio czasu na NW, jak mi się uda raz w tygodniu to się cieszę.Pozdrówki:)
Aria.
9 kwietnia 2013, 22:20Haha ja to zawsze bylam ta czerwoną:D:D A co do problemu ze wstawaniem rano mam to samo! Niby obudze sie wczesniej ale łóżeczko nie puszcza trzyma mocno ;d Wydaje mi sie ze nigdy z tym nie wygram bo kocham spac;d
KPe007
9 kwietnia 2013, 20:13super;-)wytrwałości;-)
polishpsycho32
9 kwietnia 2013, 18:59Swietnie ze cwiczysz...tez mam wplanach skalpel...
grubelek1978
9 kwietnia 2013, 12:10mistrzyni!!! pogoń mnie troszkę bo coś do ładu dojść nie mogę a już czas najwyższy!!!
x001x
9 kwietnia 2013, 11:04eheehhe... :) ja wstalam godzine temu i cos nie moge sie ogarnac... sniadanie nie zjedzone, ja nie ubrana :D a na uczelnei zaraz trzeba isc!
x001x
9 kwietnia 2013, 10:48Już przestaje tak sie obijać :) A co do odchudzania -buzia się zmienia więc różnice są kolosalne i to mnie również motywuje! Nie wiem jak mogłaś wstać o 5! :D
papiszynka
9 kwietnia 2013, 10:03też nie lubię rano wstawać :D i fajnie,że udało Ci się zrobić całe ćwiczenia z Ewką :) ja gdzieś z rok temu próbowałam z nią ćwiczyć,ale nudne są dla mnie :-/ no i szczerze mówiąc to też nie dałam rady ich zrobić
anuszka1981
9 kwietnia 2013, 09:11PS: Mój mąż nigdy nie znalazł niczego przede mną.
anuszka1981
9 kwietnia 2013, 09:11MIło przeczytać taki optymistyczny wpis :) Gratulacje za poniedziałek :)