Doszłam do tego, co jest moim problemem. Nie jest to brak motywacji, bo ta (raz mniejsza, raz większa) jest. Tylko ja zwyczajnie nie wierzę, że mi się uda pozbyć nadmiernych kg! Zasiedziałam się w moim grubym, leniwym i wygodnym (bo znanym) ja. I, mimo że chciałabym prowadzić zdrowy tryb życia, to po prostu ten brak wiary w osiągnięcie celu sprawia, że motywacja jest bardzo chwiejna i co chwilę upadam. I niestety, dzieje się to zbyt często, żeby cokolwiek udało mi się osiągnąć.
Drugą rzeczą jest to, że za dużo myślę.
"Chyba mi się nie chce gotować, może kupię sobie jutro coś gotowego do pracy?"
"Jestem taaaka zmęczona. Dzisiaj sobie odpuszczę ćwiczenia."
"Piwo? Hmm... Nie powinnam. Ale co tam, jedno czy dwa nie za szkodzą. Boczek z grilla? Karkówka? A może chipsy? Oo, i ciastka! Dzisiaj sobie pozwolę, przecież jeden taki dzień wszystkiego nie przekreśli."
Analizuję to, na co mam ochotę, a nie to, co jest dla mnie dobre. A nie powinnam analizować, tylko robić! Nie zastanawiam się przecież, czy chce mi się iść do pracy, tylko po prostu wstaję i idę. I tak samo powinnam potraktować ćwiczenia. Z dietą mam mniejszy problem (choć piwo w ciepły letni wieczór na balkonie ze współlokatorami będzie problemem). Dzisiaj siadam wieczorem na tyłku i zapisuję plan na najbliższy tydzień: jadłospis i ćwiczenia wraz z godzinami ich wykonywania - może to pomoże!
angelisia69
5 czerwca 2016, 13:26no wlasnie takie "niewierzenie" w siebie oddala cie od sukcesu,pomysl ile juz bys zyskala gdybys zamiast myslec DZIAŁAŁA!Mam nadzieje ze opracujesz dobry plan i powoli bedziesz go realizowac.Ale traktuj to tak jak piszesz z praca "nie mysle-a robie" Powodzenia!
endorfinkaa
5 czerwca 2016, 10:24To prawda,musisz uwierzyc w swój sukces. Tylu ludziom się udaje,dlaczego więc Tobie miałoby się nie udać? :-)