Jak na początek diety, gdzie żołądek jest jeszcze dość mocno rozciągnięty, radzę sobie całkiem dobrze. Pierwszy dzień picia wyłącznie wody mineralnej i wczorajszy, były -nie oszukując- ciężkie. Okazało się jednak, że owoce faktycznie hamują uczucie głodu. Dziś rano wstałam z łóżka i w ogóle nie miałam ochoty na jedzenie. Zgodnie z dietą wypiłam sok z pomarańcza i cytryny rozcieńczony wodą i jak do tej pory nie mam ochoty sięgać ani po jabłka, ani winogrona.
Nie powiem - robienie kanapek do pracy mojemu mężowi to jednak duże wyzwanie. Chlebek, wędlina i warzywa pachną o niebo lepiej niż dotychczas. A dzisiejszy poranny omlet dla dziecka - pyszności. Próbuję jednak przetłumaczyć sobie, że efekty tego wyzwania już niebawem będą widoczne, poczuję się lepiej psychicznie i fizycznie, wpłynie to korzystnie na moje zdrowie i samopoczucie, więc nie mogę się złamać. Trzymam się, ale przede mną jeszcze osiem dni, a później 1000kcal do odwołania.
Dzisiejsza waga 66,7kg czyli niemal dwa kilogramy mniej. Czuję się troszeczkę lżej, więc wszystko idzie w dobrym kierunku.
Miłego!