Szesnasty dzień diety.
Jestem na półmetku do celu numer 1.
62,2kg.
Spadam w dół, a to ciekawy lot. Love it!
Całodzienny bilans posiłków:
~ Sałatka warzywna [sałata, ogórek, pomidor, cebula, kukurydza, ketchup]
~ Salaterka zwykłego makaronu
~ Danone ale ziarno śliwkowy
~ Kasza gryczana + czerwone buraki
~ CDN
Szybko zleciał mi ten rok. W zasadzie to nie wiem nawet kiedy. Tak niedawno były pierwsze urodziny mojego Szkraba, a lada moment skończy już dwa lata. Święta, Sylwester - to wszystko było tak niedawno, a za chwile następne uroczystości. Odnoszę wrażenie, że czas ucieka mi szybciej wraz z upływem lat. Im jestem starsza tym przeżyte przeze mnie lata wydają się krótsze. Wy też tak macie?
Śmigam robić obiad dla rodziny. Nawet nie macie pojęcia ile kosztuje mnie gotowanie dla Nich tych wszystkich pyszności, których ja nie mogę nawet skosztować. Dziś pyszny sos, a ja zajadam się suchą kaszą i dostaję czkawki. Ach to dietowanie...
ita1987
6 grudnia 2012, 22:04mnie kosztuje tyle samo.. wygotowuję cuda i nie mogę ich jeść albo tylko próbuję co mnie omija.. to straszne.. chciałabym zostać z dietą sama i żeby nikt mi się nie wtrącał i nie kazał szykować.. ale aby się zemścić za brak wsparcia dodaję rodzince więcej tłuszczu żeby utyli i odchudzali się później ze mną :-D wiem, to wredne, ale cóż :-P