Trzeci dzień diety.
Wpisu z dnia wczorajszego nie ma. Powód jest prosty - wolałam ćwiczyć, niż wieczorem w jedynej chwili tylko dla siebie siedzieć przy laptopie.
Jestem z siebie dumna, mimo iż ciężko idzie mi walka z pokusami - ku mojemu zdziwieniu nie tyle słodycze, co normalne jedzenie chodzi za mną non stop... Nie podjadam - to dobrze, ale w moim odczuciu jem za dużo...
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Trzy kromki pieczywa Sonko z serkiem topionym i pomidorem
~ Dwie herbaty zielone
~ Mały banan
~ Chochelka krupniku
~ Dwa paluszki rybne + surówka z czerwonej kapusty
~ Dwa racuchy
~ Woda mineralna niegazowana
To nie jest tak, że wymyśliłam sobie dietkę na kilka dni, że za chwilę znów zacznę wpieprzać za pięcioro - ja na prawdę chcę schudnąć, lepiej wyglądać i przede wszystkim - lepiej się czuć. Będę do tego dążyć, muszę wreszcie ustabilizować tę wagę, tak jak było przed zajściem w ciążę - tylko czy to jest w ogóle możliwe? Kiedyś waga stała w miejscu, nie wiem dlaczego teraz jest inaczej.
Nie mogę się doczekać wyprzedaży. Ja - liczę na to, że o 5 kilo szczuplejsza - niosąca do kasy wyłącznie ciuchy w rozmiarze S.
Oby się udało...
Ćwiczę. Dziś tylko setka brzuszków + luźne ćwiczenia, bo złapały mnie zakwasy... Nie oszukujmy się, ostatni raz ćwiczyłam wtedy kiedy ostatni raz się odchudzałam, czyli jakieś pół roku temu. Zero aktywności fizycznej poza lataniem za moim bąblem. A nie powinno tak być, bez względu na to czy się odchudzam czy nie powinnam wdrożyć w swoje życie trochę ćwiczeń. Ale wciąż mi się nie chce, bo leń ze mnie niemiłosierny. Poprawię się.
Anusinski
22 listopada 2012, 17:05W żadnym wypadku nie jesz za dużo :). Jesz malutko. Jeśli elementy jadłospisu wymieniłaś chronologicznie - zamień pieczywo z racuchami :). Śniadanie musi być porządne :). Kolacja może być lżejsza. Pozdrawiam :)