Ósmy dzień diety.
Na wadze 62,2 - leci pomalutku i chyba to dobrze, bo wydaje się, że rozsądnie.
Wczoraj na wieczór poszło 100 brzuszków. Postanowiłam nie rzucać się na głęboką wodę, zwłaszcza, że na WF nie uczęszczam już od paru ładnych lat. :) Tak więc spokojnie, bez stresu póki co setka na zakończenie dnia. A zakwasów nie ma [tfu tfu!].
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Omlet z dwóch jaj
~ Dwie kromki lekkiego pieczywa 7 ziaren z serkiem topionym
~ Pół jabłka + kiwi
~ Trzy paluszki rybne z piekarnika z brązowym ryżem
Sporządzam wstępny kosztorys wyposażenia nowego mieszkanka, jeśli dobrze pójdzie to w wakacje zaczniemy poszukiwania, a tuż po nich będziemy finalizować transakcję.
Nawet nie macie pojęcia jak bardzo się cieszę!
Własne mieszkanie było moim największym marzeniem od kilku lat, a od niespełna półtora roku odkąd mamy dzidziusia o niczym innym nie myślę, jak tylko o tym by stworzyć mu warunki, których sama nie miałam.
Wierzę, że los wreszcie się do nas uśmiechnie.
Na dworze cudna pogoda, po obiedzie wybieramy się na spacerek do parku. A później standardowo.
A Wy jak spędzacie ten piękny słoneczny dzień drogie Vitalijki?
M.
Czeczynka
24 maja 2012, 14:36Tego "zadziwniająco" dziwnego oczywiście miało tam nie być xD
Czeczynka
24 maja 2012, 14:35Mini w praniu, więc zdjęcia ewentualnie później ;] ach ja też wyszłam na krótko, pierwszy raz od lat i zadziwniająco zadziwiająco dobrze się czułam. Znaczy nie do końca komfortowo, ale nie miałam ataku paniki ;D przestałam się przejmować tym co myślą inni ;]