Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Esencja jedzenia


Hej.! 
Ten wpis będzie inny niż poprzednie. Chciałabym się z Wami podzielić czymś, co niedawno odkryłam. Stało się to w momencie gdy pewnego dnia usiadłam do obiadu i zdałam sobie sprawę z tego, że... wcale nie jestem głodna. Co więcej, zrozumiałam, że od pewnego czasu nic specjalnie mi nie smakuje. Że właściwie jem automatycznie. Zdziwiło mnie to trochę i dzisiaj spróbowałam przeprowadzić mały eksperyment. Wstałam około godziny 8 rano po czym czekałam na wyraźne uczucie głodu. Poczułam to dopiero o 11 i wtedy zaczęłam robić śniadanie. Rzecz w tym, że przygotowałam je precyzyjnie, zaparzyłam herbatę (liściastą, nie z torebki) i zmusiłam się, żeby usiąść i zjeść je spokojnie. Myślę, że przez większość czasu jemy z przyzwyczajenia np. robiąc kawę, sięgamy po ciasteczka, oglądając film po popcorn. Drugim powodem jest czas, na przykład zawsze o 14 mamy obiad w domu, czy rano TRZEBA zjeść śniadanie, bo myślimy że później będziemy głodni.
Ja przyzwyczaiłam się do jedzenia przy telewizji  i dzisiejsze doświadczenie było dla mnie niezwykłe. Jakbym pierwszy raz jadła tak przygotowane kanapki, wyczuwałam wszystko co tam dałam. Zamknęłam oczy i poczułam zapach trawy (szczypiorek) i wsi (jajka). 
Chodzi o to, że może nie potrzebujemy diety a wsłuchania się we własny organizm. Przystopowania na chwilę, celebrowania posiłku, czerpania z niego przyjemności, ale nie pustej, jak gdy sięgamy po słodycze, ale prawdziwej, w trakcie której dziękujemy za każdy kęs. Jedz, kiedy tego potrzebujesz i pragniesz z całego serca. Jedz tak, by czuć się szczęśliwą.
To samo odnosi się do najgorszego, przynajmniej dla mnie, tematu słodyczy. Zaczęłam zadawać sobie pytania "Potrzebujesz tego?" "Czy pragniesz tego z całego serca?" i odkryłam, że jest różnica nawet między jedzeniem słodyczy. W końcu przeżyć życie na diecie to niezbyt przyjemna perspektywa, prawda? Jak więc jeść to co się chce i nie przytyć? Otóż zadając sobie te pytania czynisz różnicę.
Wyobraź sobie dwie sytuacje. Pierwsza wygląda tak: jesteś we Włoszech, słońce pali, 42 stopnie, woda się kończy i nagle widzisz lodziarnię. Miły Włoch nakłada Ci szpachlą idealne lody orzechowe do ogromnego wafelka, chociaż prosiłaś o jedną gałkę. Zanurzasz język i czujesz zimny, słodki smak. Gdy wyciągasz język, natrafiasz na orzechy, które chrupiesz powoli w ustach. Czy po takim posiłku będziesz miała wyrzuty sumienia? Nie sądzę.
Teraz druga sytuacja. Jesteś w domu, znudzona, patrzysz do zamrażalnika, widzisz jakieś stare lody czekoladowe, nie znasz tej firmy, smakują sztucznie, ale jesz je, bo... No właśnie nie wiesz, po prostu chcesz. Taki posiłek nie da Ci żadnej przyjemności, najwyżej podniesie na chwilę poziom cukru. Czy takiego jedzenia pragniemy? Dbajmy o nasze ciała, bo to jedyne miejsca w jakich możemy żyć.
Pozdrawiam i życzę przemyślanych posiłków.
  • NeedToBePerfect

    NeedToBePerfect

    28 sierpnia 2013, 00:38

    Masz rację, coś w tym jest :)

  • kamm95

    kamm95

    27 sierpnia 2013, 21:49

    Ale mądrze napisane! Masz 100% rację! :)

  • Zmotywowana88

    Zmotywowana88

    27 sierpnia 2013, 21:34

    ... coś w tym jest :)

  • nieidealna1995

    nieidealna1995

    27 sierpnia 2013, 21:22

    Wciągająca lektura :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.