Chciałam wszystkim podziękować za pocieszenie mnie, że nie jestem słoniatko. Jesteście bardzo miłe, ale ja tam wiem swoje
. Czemu jednak nie potrafię się na tyle zmobilizować aby znowu schudnąć choć parę kilogramów?
.
Od wrzesnia 2010 roku biegnę w wirtualnym biegu do Aten i przebiegłam w ciągu roku 1250 km to jest już serio dobry wynik. Niestety bieganie pomaga mi tylko (albo aż) w utrzymaniu wagi, dobrej kondycji fizycznej i psychicznej.
Od poniedziałku znowu mam pozytywne nastawienie do diety, ale najważniejsze jest aby z sukcesem przejść przez weekend wtedy można liczyć na kolejne spadki no to trzymajcie za mnie kciuki bo ja trzymam za nas zawsze. Buziolki i do roboty.
bebeluszek
21 września 2011, 13:01akurat wiewior w bieganiu nie przeszkadza. W wakacje on szedl do pracy, a ja biegac :) Do butow tez sie juz przyzwyczajam i mnie coraz mniej bola. Choc mysle nad kupnem drugiej pary na zmiane. Co do twojego biegania......hmmm....:) nie widze wpisow, wiec nie wiem co i jak. Mam nadzieje, ze biegasz. A moze robisz przerwe, ta tez dobra. Ja tam sie na wszystko zgodze :) cmoki!
angelikque
14 września 2011, 09:24Widze, że mamy ten sam weekendowy problem :) Trzymam za ciebie kciuki, i będzie dobrze. Trzeba zacisnąć zęby i jakoś przeżyć te dwa straszne dni.
bebeluszek
12 września 2011, 14:42dla ochudzaczki poniedzialek to najlepszy dzien tygodnia! Przyszlosc wydaje sie taka rozowa i lekka! Cmokai mtae, kocham cie w kazdym wymierze.
monalisa191
12 września 2011, 08:45dzięki za wsparcie i słowa otuchy. Dziś lekko nie jest. Są zakwasy, ale myślałam, że będzie gorzej. Na szczęście nie ma zadnych nadwyręzeń, naderwać i przeciążeń. Kilka pęcherzy na stopach ( zaczynam zbierać na nowe, profesjonalne buty dopasowane do moich stópek). Do soboty zero biegów, tylko siłownia i basen. W Weekend wystartuje na krótki dystans Nordic Walking i przejdę spacerowo, bez spinek. Na przyszły tydzień już planuje krótkie biegi i dość roztrenowanie do końca miesiąca. Późną jesienią jakiś mały start..i od stycznia/lutego przygotowanie do Maratonu w Krakowie:).. nooo... i jeszcze Bieg Piastów na 50 km w marcu:) .. sie rozpisałam. Powiem Ci, że dopiero dziś dociera do mnie, że przebiegłam, że było dobrze i ze kocham biegać:) Miłęgo dnia
monalisa191
8 września 2011, 13:27zawsze im malo :) Wygladzasz dobrze, ale rozumiem Ciebie w 100 % i wiem, ze lepiej i lzej byloby byc i zyc, jakby poszlo precz jeszcze kilka kilo. Niestety.. wbrew pozorob\m samo bieganie nie wystarczy. Raz - masa miesniowa wazy wiecej niz tluszcz, dwa - biegacze tez sa na dietach. Zupelnie inaczej wygladaliby jedzac sam schab :) Mozemy zorganizowac wyscig o miano strusia pedziwiatra. Kto pierwszy zrzuci 5 kg! Tydzien po maratonie moge zaczynac rywalizacje :)Co Ty na to ?
fistaszki
8 września 2011, 12:06naprawde wygladasz super:) i gratuluje takiej ilosci biegania, jak juz nieraz powtarzalam, ja biegac nienawidze:) moim zdaniem jak najbardziej "aż", dobre samopoczucie i utrzymanie wagi to podstawa
16karolina
8 września 2011, 11:48Mate, przy twoim wzroscie, 72, 73 kg to nie jest dramat. najgorsze masz juz za soba. Ja sie zatrzymalam na ostatnich 5 kg. Tez walcze. raz pol kg wiecej, za tydzien mniej. Tez nie wiem jak sie zmobilizowac. Moze przeanalizuj jak to sie dzieje w te weekendy, kiedy robisz pierwszy fatalny krok. I postaraj sie zaplanowac nastepny weekend tak, zeby nie bylo okazji do tego pierwszego kroku? Ja mysle o tym zeby zrobic scisla diete 2tyg. Tylko zeby sie powiodlo to trzeba zlapac taka dobra fale psychicznej determinacji. Juz kiedys mi sie udalo. trzymaj sie
Dotka1991.grudziadz
8 września 2011, 10:10oj tak, weekendy są najgorsze, ale w końcu musi się udać ;)