może to być zupełnie małe coś, jak..nie wiem... zimny prysznic rano zamiast gorącego albo wstanie wcześniej, aby popatrzeć na wschód słońca. może nie wymyślam najoryginalniejszych rzeczy, ale dziś udało mi się dwie takie małe nowości wprowadzić. aż!
ano więc dziś rano wstałam wcześniej (nienawidzę wstawać wcześniej) i przygotowałam risotto z pieczarkami, które mam jako lunch. gdybym miała je zrobić tylko dla siebie to pewnie machnęłabym ręką i wymieniła potrawę na jakąś kanapkę czy coś. jednakże moja siorka ma dziś zajęcia przez cały boski dzień i tak mnie wzięło na współczucie dla nieszczęsnego losu studenckiego, że postanowiłam wyposażyć ją na wyjście w menażkę z posiłkiem.
druga rzecz - pamiętam, jak robiła to mama mojej koleżanki z podstawówki i bardzo owej koleżance zazdrościłam - pokroiłam i wyfiletowałam z pestek arbuza, też dla siory. jak tylko skończyłam stwierdziłam natychmiast, że to chyba jednak przesada :). Młoda była jednak bardzo zadowolona. ba. z tego wszystkiego przynajmniej mam jej wdzięczność ;)
Aż drżę na myśl, co nowego przyjdzie mi robić w dniu jutrzejszym!
Miłego popołudnia Chudnący! :)
dariak1987
22 maja 2013, 15:24a ja tam lubię porzadek dnia, rzeczy, ich kolejnosć i powtarzalność i jedynie w weekendy - z tego stałego ich grafiku - mogę CZASAMI - coś tam innego zrobić i to by było na tyle :)