Dzisiaj, a właściwie to już było wczoraj mąż zrobił mi pobudkę przed 6 i zabrał mnie ze sobą do lasu na grzyby :) Droga dość długa, zdążyłam się zmęczyć ;) super taki szybki spacerek z samego rana.
Po drodze M mówi do mnie
-zobaczymy, kto pierwszy znajdzie grzyby
-ja na to w śmiech....
Oczywiście on pierwszy znalazł, bo tak jakoś jest już od zawsze, że przed nim dosłownie wyrastają, a przede mną to albo się chowają, albo ktoś już je wyzbierał....
Mówi do mnie
-no, tam jest weź go sobie
I tak oto miałam w koszyku pierwszego prawdziwka :) Chodzę po lesie, szukam tych grzybów ale jak to ja ; nic nie znalazłam. M miał już pół kosza, a ja co?... zmęczona i znudzona tym chodzeniem siadłam na pniu i odpoczywałam. Co jakiś czas słyszałam tylko jak mnie nawołuje, chyba bał się, że się zgubę (i miał słuszną rację, bo kompletnie nie mam orientacji w lesie) złościł się też na mnie, ale w końcu z jego pomocą uzbierałam pół koszyka :)
Po powrocie do domu, było więc co robić :) Czyszczenie grzybów, międzyczasie obiad i na 14 do pracy :( Brakło mi już czasu na ćwiczenia..... coś ostatnio się zaniedbuje troszeczkę :(
I tak to właśnie minęła mi niedziela :) Teraz czas już na mnie. Dobranoc
Monika123kg
24 września 2015, 12:50Uwielbiam grzybobranie ....tylko wieki temu ono było...I tenzapach i smak grzybów :)