Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To nie tak.....
23 października 2008
Moja córka zadzwoniła do mnie wczoraj płacząc i powiedziała:
mamusiu nie chcę żebyś to wszystko musiała przeżywać. Przykro mi,że to Ciebie spotkało.......nie wiedziałam,że Ty to wszystko tak przeżywasz, bo jak rozmawiamy to Ty tak wszystko lekko traktujesz.
To nie do końca tak jest. Owszem przeżywam, analizuje, ale na codzień nie wygląda to tak dramatycznie, jak później oddaje we wpisach.
Mam mały problem , aby ująć w słowa to, co chce dziś napisać.
Moje codzienne życie wygląda zwyczajnie (chciałam napisać normalnie, ale to zdecydowanie złe określenie) i nie ma w nim czasu na rwanie włosów z głowy i rozpacz.
Jestem pogodzona z faktem , że jestem chora i leczę sie.
Trudno byłoby mi w codziennej rozmowie uzmysławiać każdemu jak bardzo nie chce np. utracić włosów. Zwykle obracam ten fakt w żart mówiąć, że kupie sobie peruke jak dziwki na szczecińskiej i bedzie git .
Tak jest mi lepiej, tak leży w mojej naturze.
Co innego refleksje na vitalii :))
Bo jak np. napisze mi Monika-otulona, że stała się rzecz dziwna, bo kobieta nie rozpacza po piersi, a żal jej włosów, które i tak odrosną, to mnie samej trudno ukryć zdziwienie :)) To dopiero odkrycie!
Dwa dni nosze sie z zamiaren napisania elaboratu na temat roli piersi w moim życiu, ale zawsze zdarza sie coś ważniejszego, przynajmniej z mojego punktu widzenia.
A ja teraz widze inaczej swiat. Moj świat jest zyczliwy, troskliwy, opiekuńczy, wrażliwy, pełen empatii, wzuszeń , jest po prostu piękny.
Tak powiedziałam wczoraj mojej córce. W obliczu ciężkiej choroby poczułam ile jestem warta. A to dzieki moim przyjaciolom, rodzinie, znajomym.
Ja wcale nie cierpie. I przepraszam wszystkich, którzy tak odbieraja moje intencje.
Brak mi słów żeby się wytłumaczyć.
Zobacz córko , dzieki tej chorobie, dzieki mym refleksjom, dzięki tym wpisom masz okazje poznać swoja matke z innej strony. W życiu codziennym nie miałysmy czasu na takie rozmowy.Teraz rozmawiamy.
I cóż mam tu pisać ? Że leżę, że źle sie czuję, że słabiej widzę, że mi niedobrze, ze draznia mnie zapachy, że gorąco mi? Wiedziałam,że tak bedzie i tak jest.
Ale ile przy tym myśli ciekawych przychodzi do głowy ile spraw niezauważonych ujrzało światło dzienne??
Moja przyjaciółka przy okazji wczorajszej rozmowy w kontekscie propozycji kuzyna powiedziała - Ty jesteś szczęsliwa nawet w tym rakiem.
Widzicie?? A nie pisałam już o tym ?
mikrobik
25 października 2008, 07:18"Ty nigdy nie będziesz mną, nie znalazłaś się w takiej sytuacji i nie mów mi, ze wiesz jakbyś postąpiła" - tak przed wielu laty powiedziała mi moja bliska kuzynka, robiąc różne (wg mnie) głupoty i walcząc o utrzymanie swojego małżeństwa. "Nie byłabym tą samą osobą gdybym była zdrowa" - powiedziała kiedyś Ochojska organizując kolejną akcję humanitarną. Te dwa cytaty obrazują jak tak naprawdę mało się znamy i jakie cechy ujawnią się w nas w różnych ekstremalnych sytuacjach. Pewnie jeszcze niedawno sama nie podejrzewałaś się o tyle siły, o to jak jesteś postrzegana przez bliskich oraz wirtualnych przyjaciół. My jesteśmy takim "wentylem bezpieczeństwa", przez który trzeba czasami usunąć nadmiar powietrza i nie wahaj się tego robić jeżeli czujesz taką potrzebę.
greenka
24 października 2008, 22:12przytulam i przesylam tyle dobrych wibracji ile jestes w stanie przyjąć :) Dla mnie jestes niesamowita. I tyle. Nie umiem nic madrego napisac, wiec nawet nie probuje. Poprostu cie przytulam :)
jolamik
24 października 2008, 10:18Mariolka, czy Ciebie gnębi współczucie??, może "gnębi" to złe słowo, ale cholera nie umiem pisać jak Ty, mam bardzo prosty i lakoniczny móżdżek ;). Może Ciebie osłabia ludzkie współczucie, żałowanie etc. Bo w takich chwilach wiesz że musisz być silna, wytrzymać przetrwać i wierzyć, że będzie dobrze. Chciałabym żebyś otrzymywała tylko "konstruktywne" współczucie. Przepraszam za bezpośredniość ale może Ciebie nie będzie wkurzało to że nie masz włosów i ludzie będą patrzeć na Ciebie ze współczuciem ale to że większość znajomych i nieznajomych będzie myślała "jak dobrze że to nie ja" bo współczucie w wykonaniu wielu ludzi wygląda jak politowanie... ja Ci wspólczuję kobieto, ale wierzę że masz siłe żeby to cholerstwo pokonac... wiem że Twoje myśli i zachowanie są teraz jak sinusoida, raz pewnie jesteś silna a raz płaczesz bo nie wiesz co bedzie - i to proszę pani jest jak najbardziej normalne. Pozwalaj sobie na chwile słabości ale nigdy przenigdy się nie poddawaj !!! Odnośnie pomocy, bo o tym tez chciałabym napisać... napisałaś że niektórzy w tym Ty (i ja też) lubią obdarowywać ludzi, więc pozwól sobie przyjąć tę pomoc - nazwij ją jak chcesz skoro Ci z tym źle - niech to bedzie pożyczka, czy jakkolwiek ją nazwiesz... może skoro nie umiesz w ten sposób to zaproponuj że jak już to wszystko się skończy to na podstawie tego pamiętnika wydasz książke i ją tej osobie zadedykujesz. Wiekszości ludzi na tym świecie potrzebne jest czucie się potrzebnym, pomocnym. Uwielbiam to uczucie kiedy komuś mogę pomóc. chociaż moim lakonicznym chłopskim słowem - choć nie zawsze do końca potrafię przelac słowami to co czuję i myślę. Mówiąc więc po inżyniersku ;))) mamy małą awarię - rurka się zatkała, trzeba było ją otworzyć, wyrzucić to co zbędne, polutować może chemicznie przeczyścić ;)). Rurka nigdy już nie będzie taka sama ale najważniejsze że będzie sprawna!!!! Buziole ps. chyba jakiś rekord pisania popełniłam :))
Krstyna
24 października 2008, 04:29Przychodze do niej jak do zrodla, bo wszytsko co piszesz to takie prawdziwe! Prawdziwe sa Twoje lzy, prawdziwy bunt, prawdziwa radosc!Niestety, jak na ironie zycia -czasami kawalek nieszczescia w zyciu - uwalnia w nas poklady takiej madrosci...No, to jak juz ta madrosc sie objawila, to pora, by choroba sobie poszla! Nic (juz) tu po niej!
ToJaMajka
23 października 2008, 23:04Twój związek z Agatą. Miłość, przyjaźń i troska. Ślę Dobre Anioły, pomogą!
aiwonn
23 października 2008, 21:16Lubie czytać to co piszesz, bo Twoje przemyślenia są ładnie "ubrane" w słowa i prawdziwe prosto z serca....To ze masz talent do pisania to nie ulega watpliwosci :) Przykro mi bardzo, ze rak nie ominął Ciebie, ale "życie to nie je bajka"....(jak sama nieraz mi mówiłaś) Jestem pełna podziwu dla ciebie jak odnalazłaś się w tej trudnej sytuacji, bo szczerze mówiąc sama nie wiem jak ja bym się zachowywała.... Pozdrawiam Ciebie bardzo serdecznie ;)
Zmienna38
23 października 2008, 19:53juz nie nadążam za wszystkimi przemyśleniami, muszę chyba na spokojnie przeczytać żeby dodać coś mądrego;))
kilarka2
23 października 2008, 19:38Mariolka. Twoja córka ma wielkie szczęście, że jesteś jej mamą. Chciałabym mieć tak mądrą i ciepłą mamę, jaką Ty jesteś. Chciałabym, żeby umiała ze mną tak porozmawiać jak Ty ze swoją córcią rozmawiasz. I naprawdę - pokazujesz nam swoją postawą, że nie jest lekko, że wiele spraw boli (dosłownie i w przenośni), że masz trudniejsze chwile - pokazujesz też, że teraz poznajesz wartość przysłowia "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie". Szkoda, że musiałaś sie tego dowiedzieć w tak trudny sposób, ale niesamowite, że umiesz to teraz dostrzegać, zamiast się zakopać w dole "jaka to ja biedna jestem". Nie umiem Ci opisać nawet, jak wielka jest Twoja wartość w moich oczach. Tulam mocno :)
psmwt
23 października 2008, 18:10Oczywiście, że pisałaś. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, że tak właśnie jest.
pusia61
23 października 2008, 18:01sobie komentarz Otulonej i dochodzę do wniosku,że w takim razie Bóg musi mnie baaaaardzo kochać. I choć nie czuję się katoliczką raczej można nazwać mnie bezwyznaniowcem to w Boga wierzę i traktuję Go bardzo poważnie.Ale wracając do tematu to takie doświadczenia uczą nas cierpliwości, pokry i tolerancji a przede wszystkim miłości.Pozwalają nam przeżyć życie głębiej i pełniej i cieszyć się każdą tą chwilą kiedy Bóg chwilowo nas nie kocha. Oczywiscie miało być o Tobie ale jak zwykle było o mnie. Mariolko jesteś wielką szczęściarą. Całuję.
otulona
23 października 2008, 14:24ja to wiedziałam od początku, tylko nie umiałam Ci napisać, żebyś mnie dobrze zrozumiała! Ale to miałam na myśli, jak napisałam Ci gdzieś, że moja Babcia ukochana mi mówiła, że "kogo Pan Bóg kocha temu krzyże daje"...I ja nie mogłam tego nigdy zrozumieć, dopóki ten Pan Bóg nie dał mi jakiegoś krzyża (kocha mnie?) i nie umożliwił OŚWIECENIA....Oświecenia w sensie wielu ważnych myśli i dobrych odczuć, które nie pojawiły by się nigdy w stanie "normalnego życia". Wtedy człowieka ogarnia jakiś spokój i szczęście i uspokojenie, jak nagle się wyciszy i zdystansuje, przebaczy i zrozumie. To jest chyba coś w rodzaju "objawienia". Wtedy człowiek dziękuje za dar życia i oświecenia, bez żadnych dodatkowych próśb....Ja ostatnio doszłam do tego stanu. A dla każdego BÓG może być czymś innym (nie jestem nadgorliwą katoliczką, a nawet powiedziałabym, że mało praktykuję:) )dla mnie jest to siła natury, która ma przedziwną i niespotykaną mądrość... I Ty też jesteś na tym poziomie:)) Wiadomo, że przed dziećmi nie będziesz otwierać tych szufladek, co przed przyjaciółmi, a inne otwierasz na Vitalii i to normalne. My tu jesteśmy od tych szufladek o włosach!!! Naprawdę rozumiem, co czujesz. A przynajmniej w dużej części.
basian65
23 października 2008, 13:11Mądra z Ciebie Kobietka, podziwiam Cię... A Twoja Córka z pewnością wyrośnie na tak samo mądrą kobietkę, jak Ty. Pozdrawiam Cię serdecznie. p.s. Czy myślałaś kiedyś o tym, żeby napisać książkę? Przyznaję, że świetnie się czyta Twoje wpisy. Masz talent.
siemka2
23 października 2008, 11:02Buziaczki posyłam