Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Niedziela.....
21 września 2008
Niektóre Wasze komentarze i wiadomości wprawiaja mnie w zakłopotanie.........., bo przecież moje wpisy to skoncentrowany obraz stanu mego wnętrza, a ten z kolei niewiele ma wspólnego z tym , co sie w moim codziennym życiu dzieje.:))
Żyje ja sobie swoim leniwym tiktak, obserwuje swych kochanych współmieszkańców, orzeszek cos tam pod kopułka generuje, a później okazuje się, że ja jaks święta męczennica Joanna D'arc jestem :)))
Dziś wstałam z łóżka , wypchałam sobie biustonosz bandażem elastycznym i mam zamiar aktywnie spędzić ten dzień . Rana po operacji w ogóle mnie nie boli, rzec można,że goi sie na mnie jak na psie .Troche przeszkadza mi wystajacy spod pachy dren z buteleczka na chłonkę, ale Daruś przyczepił mi go breloczkiem do szlufki w spodniach i jest git :)
Dokucza mi tez ból kręgosłupa, bo jednak chronie podświadomie lewą strone , więc moja postawa jest lekko przekrzywiona.Musze dowiedziec sie od jakiegoś fachowca jakie powinnam wykonywać ćwiczenia żeby troche wzmocnić kręgosłup.
A ręke lewą ćwiczę.Poważnie potraktowałam przestrogi i macham łapką na wszystkie strony .:))
I co? Myślicie, że sie nie boję najbliższej przyszłości?? Pewnie, że się boje. Boję się, że jednak chemia mnie nie ominie, boje sie,że stracę kondycję, że posiwieje, wyłysieje, przedwcześnie sie postarzeje i takie tam.........
Ale jak tylko zaczynam o tym myśleć, to zaraz zaczynam o tym mówic, jak o tym mówię, to oczyszczam sie z tych obaw i znów zaczynam cieszyć sie tym co mam dzisiaj , i tak w kółko.........
Jeszcze Wam nie pisałam ,że po konsultacji ginekologicznej , dostałam propozycje przemyślenia profilaktycznego usuniecia jajników i macicy. Tak w razie czego :)))
Znam takie kobiety co z lęku przed nowotworem , czy duzym , genetycznym uwarunkowniem , po prostu to uczyniły, ale.............ale ja w życiu nawet nie miałam nadżerki!!!
Fakt, że nie znaleziono u mnie żadnych logicznych, ani medycznych uwarunkowań do utworzenia sie raka, więc co?.........usunąc płuca, żołądek, trzustkę, nerki czy nie wiem co??????
Jesli tak miałabym sie wszystkiego teraz bać, to lepiej kłaść się już na piachu i przyzwyczajać...........:))))
A wiecie jak skaczą świerszczyki ??? Koło mnie dwa takie śmieszne włsnie skacza :)) Idziemy robić serniczek na zimno. Na razie papapapa.
otulona
22 września 2008, 01:31<img src="http://img339.imageshack.us/img339/8673/marini0.jpg">
otulona
22 września 2008, 01:28z osobą, której profilaktycznie wycięli macicę. Bo miała obfite miesiączki i anemię. Miała 45 lat. Więc najprościej było wyciąć! Ale miała cukrzycę, a anestezjolog nie znała się na cukrzycy i nie podała glukozy i insuliny jednocześnie z usypiaczem. To spowodowało straszliwe zatrucie organizmu i blokadę nerek. Obecnie jedna jest przeszczepiona, ale 3 lata żyła w dializach i z myślą: jestem inwalidką z drenem do płukania. Wymiotowała non stop, trzeba było wzywać pogotowie, 17 razy leżała w szpitalu tylko w ciągu 1 roku, chciała umrzeć, dopóki nie dostała nerki i nie poczuła, że może jeszcze żyć jak człowiek. Wymioty ustały. Teraz jest na lekach do końca życia (przeciw odrzuceniu przeszczepu) i marzy o nowym sposobie komórkowego przeszczepu trzustki, by przestać się truć lekami przeciwcukrzycowymi...Kto wie, co byłoby, gdyby nie wycięli jej macicy? Teraz znalazła rodzinę swojego ojca i cieszy się, że jest wreszcie do kogoś podobna:) I że jest akceptowana. Dziwnie się czasem losy przeplatają...W razie czego? Przecież to kwintesencja Twojej kobiecości. Rany. Bez niej będziesz tą samą duszą, ale po co w razie czego? Może kontroluj częściej. Czy Ty płakałaś, jak świerszczyki nie widzą? Wyszło mi, że łzy uzdrawiają. "Płacz pozwala pobyć się bólu, pozwala też na delikatność wobec siebie, pomaga w uzdrowieniu." Pewnie nie dałaś sobie czasu jako typowa skorpionica..."Jeśli nasz ból jest szczególnie głęboki, możemy go nawet próbować ukryć sami przed sobą". To karta medytacyjna na Twoją chorobę: <img src="http://img406.imageshack.us/img406/3056/maripj4.jpg"> "Kobiety płaczą macicą" - Ty płacz oczami! :)) Twój orzeszek dobrze kombinuje. To ode mnie, moje zdanie, nie musisz go brać pod uwagę, ale może Ci się przyda.
anezob
21 września 2008, 19:08mniam ... a wspólnie zrobiony, jeszcze smaczniejszy :)) Szefowo, lubię Twoje spojrzenie na świat i ubieranie tego w słowa.
babola
21 września 2008, 17:09tak sobie czytam, czytam.. i juz mam odpowiedż... zaglądam.. a tam co widzę... Bożenka juz mnie wyprzedziła... czy ona czyta w moich myslach? Chciałam powiedzieć, że własnie taka Marolke lubię i cieszę sie że wróciłaś w pełnym tego słowa znaczeniu :))))
Zmienna38
21 września 2008, 14:34cię kobieto lubię, no!
Hejho
21 września 2008, 14:27serniczka
agonia65
21 września 2008, 13:19Ja również dziękuję za wpis. Wiesz co Mariola, jesteś super babeczką. Niektóre rzeczy Cię nie ominą. Ale zawsze można się na to przygotować. jesteś otwarta na rozmowy i to jest bardzo dobre.Mi tez by pomagało. Mam taki gadulski charakter. Jak się wygadam to mi lżej na duszy:)))) Jeśli nie miałaś nigdy kłopotów z dołem, to po jakiego czorta to usuwać???? Ja chyba bym się na to nie zdecydowała. Ja Cię nie odbieram jako męczennicę albo świętą tylko kobietę, która przelewa na papier swoje odczucia , przemyślenia czy obawy. I bardzo dobrze, to pomaga. Życie codzienne płynie swoim torem a Ty z niego nie wyskakujesz, tylko od czasu do czasu wysiadasz na stacji, robisz sobie przerwę i ładujesz akumulatory:) Pozdrawiam:)
ewikab
21 września 2008, 12:44ciała to jeszcze nie koniec świata. Ciesz się życiem, bo umiesz to robić i tyle wspaniałych chwil czeka na Ciebie :))) A smutne myśli odganiaj jak najdalej uśmiechem i radością
siemka2
21 września 2008, 12:41Ja Ciebie rozumiem :) Posyłam pozdrowienia! Trzeba żyć dziś , bo jutrem żyć się i tak nie da.
ToJaMajka
21 września 2008, 12:23jak ja padająca przy zastrzykach na widok igiełki, zanim sobie zaaplikuję takiego samoiniektora , juz leżę zemdlona. Hahahahaha. To byłby widok. Wszystkim pozdrowienia ślę. Smacznego serniczkowania.M.