Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Cisza nocna :))
24 kwietnia 2007
Co prawda dzieci jeszcze leżą w swoim pokoju i próbuja zasnąć, ale my już uważamy, że to jest nasz wolny czas :))
Nad wieczornym rytuałem musimy jeszcze troche wspólnie popracować, bo przewaznie mamy tu mały Sajgon.
Mała , charakterna Oliwka wodzi nas wieczorem za nos.
Dzisiaj na przykład najpierw odstawiła akcje w brodziku, bo ryczała bez powodu i przez to kąpiel skończyła się szybko, a później spowodowała, że tatuś musiał wykazać się konsekwentnym działaniem.
Ona kompletnie go nie słucha, wszystko co mowi Darek ignoruje lub obraca w żart, przy czym jak Darek usiłuje jej wytłumaczyć, że to nie są żarty, ani zabawa , a ona próbuje go bić i kopać.
Tak więc dzisiejszego wieczoru, wczesniej niz było to zamierzone tata musiał zanieść córeczke do łóżeczka.
Żal mi tylko to sasiadów, bo darła się "idź stąd" i "mamo!!" chyba z 15 minut.
Dopiero jak poszłam i spokojnie jej powiedziałam,że przyjdę do niej, jak sie uspokoi i przeprosi tatusia za swoje zachowanie, udało się ja wyciszyć i jakos do niej dotrzeć.
W piątek i sobotę Oliwka też ryczała prawie nontoper.Myslałam ,że oszalejemy, ale nie daliśmy się, szczególnie,że nie było żadnych poważnych powodów do takich wrzasków.
Obejrzelismy kiedys przez przypadek kilka odcinków "Super Niani" i musze przyznać,że niektóre proste metody działaja na nasze dzieci, a w szczególności na rozpuszczona i rozwydrzoną 2,5 latkę :))
Przez nia miałam dzisiaj dylemat, bo Patryczek w ciągu dnia kilka razy pytał, czy go "wczoraj" (hehehe) polulam, a ja obiecałam,że zrobie to zawsze kiedy tylko będzie chciał, więc powiedział,że będzie chciał po bajce. A po tej akcji z tatem i Oliwka oboje znaleźli się w łóżkach.
Jednak jak juz uciszyłam i pomiziałam mała Zołze to zawołałam Patryka do lulania. Ech dziewczyny, płakać mi się chce jak to piszę i uroniłam łzę, jak go tuliłam.
On się nie smieje, to nie są dla niego żarty, ja nawet nie potrafię opisać jego miny. Zamyka oczy, a ja go tulę, całuję, mówię jak do dzidziusia, śpiewam mu cichutko kołysankę, a on ani drgnie- oczy ma zamkniete i wygląda jak w letargu.
Boże, jaką jemu to sprawia przyjemność.
Jak go tak przytulam to czuje jego cieplutkie, pachnące ciałko , które staje mi się coraz bliższe. Jest moje :))
Wracając do tematu poruszanego przeze mnie w południe.
Nie zaproszę nikogo na oficjalne przyjecie. Moi rodzice oraz brat z bratowa mieli okazje poznac dzieci w Wielkanoc, bo byliśmy u rodziców.Myśle,że oni po prostu nie umieją sie zachować , bo sytuacja jest inna , a jak Halinka napisała adopcja to temat wciąż kontrowersyjny w Polsce.
Zreszta znamy sie nie od dziś i jak napisała ewikab niech spadają,szczególnie, że nie jest to pierwsza sytuacja, gdzie miałam okazje poznać moc przyjaźni ze strony obcych ludzi:))
Moja mama bardzo kocha wszystkie dzieci i co prawda nie odwiedza nas w domu, ale za to ja odwiedzam ją z maluchami. Byliśmy np. u niej dzisiaj (po tym jak ja tutaj obsmarowałam hehe) i mówiła,że juz za małymi wnusiami tęskniła :)
Moja rodzina uważa mnie za czarna owce hehehe, za taka , która ciagle ma jakies kontrwersyjne pomysły na życie, a oni nie chca sie w to mieszać , bo jeszcze sie okaże,ze coś wyjdzie nie tak i będzie ,że to z ich pomoca hahahaha.
A Darka rodzice?? No cóż, dzieli nas 500 km odległości.Dzisiaj Daruś dzwonił do nich, bo mama cos wspomniała,że może zjawi sie w długi weekend, ale póki co nic nie wiadomo, bo pojawiły sie jakies nowe kłopoty rodzinne, więc wnuki pójda na dalszy plan :))
Wredota ze mnie straszna, ale wymagałabym jednak troche więcej od najblizszych osób.
Tak jak piszecie, nasze dzieciory są takie urocze, że wcześniej czy później muszą je przyjąc do rodziny i pokochac :)
Nic nie robimy. Dajemy wszystkim czas i czekamy. :))
probadiety
26 kwietnia 2007, 08:09Jak zykle - świetnie sobie radzisz. Tak patrzę na te zdjęcia i muszę powiedzieć że też uwielbiam poszaleć z synkiem w wesołym miasteczku. Maluchy wyzwalają w nas tyle zwariowanych zachowań. Pozdrawiam serdecznie.
ajka30
25 kwietnia 2007, 23:09Jestes wspaniala kobieta i dobrym czlowiekiem :))) Dobry czlowiek oznacza dla mnie kogos wyjatkowego i penego milosci dla wszystkich a szczegolnie dzieci :))) Bede cie odwiedzac :)) Pozdrawiam :)))
karenina
25 kwietnia 2007, 19:19Moja koleżanka osiem lat temu adoptowała dziweczynkę, wtedy paromiesięczną. Jak ja byłam wtedy dumna, zresztą dalej jestem, że mam taką koleżankę. Wszystkim w koło się chwaliłam, jakich mam wspaniałych przyjaciól, którzy zdecydowali się przyjąć do swojego domu i pokochać jak własne, dziecko, którego naturalnymi rodzicami są jacyś obcy ludzie. Przez kilka lat przed tym faktem, na każdej mszy modliłam się za nich, żeby mogli mieć swoje dziciątko... i wymodliłam się :))
Healthy
25 kwietnia 2007, 19:09ja się cieszę, że ten temat jest coraz mniej tabu. Między innymi dzięki takim ludziom jak Ty, którzy na nią się decydują (chociaż mają "własne" dzieci) i głośno o tym mówią, nie ukrywają. Dzięki Wam adopcja staje sie czymś coraz bardziej naturalne i oczywistym. Akurat wśród moich znajomych jest kilka rodzin, które adoptowały dzieciaki. U jednej z nich jest bardzo ciekawa sytuacja. Synek naturalny i adoptowany są w tym samym wieku i ... wyglądają jak bliźniaki. Dosłownie. Tak się do siebie udpodobnili. A Twoich słodkich dzieciaczków rzeczywiście trudno nie pokochać. Pozdrawiam Halina
ako5
25 kwietnia 2007, 12:24Trafiłam na Twój pamietnik i od razu Cie polubiłam....jestes super ciepła i pełna miłosci osobą i mam nadzieje ,że tez tego doswiadczasz od innych osób....A rodzina...no cóz nie wybieramy jej. Gdzies wyczytałam stwierdzenie "niech spadaja" i zgadxzam sie z nim. Życze całej waszej dużej rodzince duzo ciepła i miłosci nieustajacej!!!Buziaki Ala
sobotka35
25 kwietnia 2007, 08:56Mariolciu,czy ty wiesz jak wielka miłość do ciebie przepełnia serduszko Patrysia podczas tego lulania???:))Co tu dużo gadać-dzieci potrzebują miłości,miłości i jeszcze raz miłości,a odpłacają tym samym:)))A co do rodziny...to oni mają problem...Pozdrawiam:)
babola
25 kwietnia 2007, 08:20i to jest najlepszy sposób. Powodzenia
ewikab
25 kwietnia 2007, 08:11nie przejmuj się krewnymi, ludźmi i rób swoje :) najważniejsze, że Wy jesteście szczęśliwi. I tego się trzymaj. Wiem, że czasami to bywa trudne, ale to Ty i Twoja rodzina jest najważniejsza. Miłego dnia. Ewa
malgosia1
25 kwietnia 2007, 07:53Rodzina przezuje wiadomosci, przetrawi, pogodzi sie z sytuacja i zacznie byc normalnie. Potem juz nie beda sobie wyobrazac jak to bylo bez maluchow. Daj im troche czasu.
Krstyna
25 kwietnia 2007, 05:19tak trzymac!
roxy1
25 kwietnia 2007, 00:15i tak sie rodzi miłośc, a co do rodziny to tak jak pisałam: spokojnie, jeszcze sami do Ciebie przyjdą.