Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nowy dylemat :))
24 kwietnia 2007
Ja to dopiero problemowa jestem hehehehe.
Ale powiedzcie same.....jak się rodzi dziecko w rodzinie , to cała rodzinka, bliscy i znajomi (królika hihi) przychodzą, gratuluja, przynoszą prezenty i panuje wielkie, ogólne poruszenie w srodowisku.
Tymczasem od mojej bratowej usłyszałam,że adopcja to moja sprawa (a czyja?), moi rodzice przeszli z tym do porządku dziennego (mieszkaja kilka bloków ode mnie), a rodzice Darka (mieszkaja w Zabrzu) zostali "uszczesliwieni" aktualnymi zdjęciami za pośrednictwem Poczty Polskiej i zapowiedzieli, że być może kiedyś zjawią się zobaczyć swoje jedyne wnuki.
W sobotę była u nas moja przyjaciółka z mężem i dziecmi i przynieśli naszym dzieciom dwa worki prezentów.Dosłownie dwa wory zabawek, ubranek, ozdób do włosków i kolejny pasek do spodni :))
Wprawili nas w zakłopotanie, ponieważ wiem,że przy dwójce małych dzieci potrzeb jest tak wiele, a u nich się nie przelewa .
Przy czym sąsiedzi, koledzy, kolezanki, m.in. w pracy wykazuja się naprawde dużym zainteresowaniem , nie wspominając już o Was (co ja bym Was zrobiła) :))
W czym mam teraz problem??
Zrobiłabym kolację i zaprosiła moich rodziców oraz brata z rodzinką na pępkowe, ale martwie sie ,że pomyślą sobie ,że chce ich naciągnąc na prezenty dla dzieci, a przecież adopcja to moja sprawa .
Musze to przedyskutowac z Darusiem :))
Tymczasem musze skończyć swoje wywody, bo przy uchu brzęczy mi jakaś pszczółka - idziemy dada? idziemy bujać ? Jest już słonko !!
Wzywa mnie proza życia hehehe.
Healthy
24 kwietnia 2007, 20:34robisz, że zaprosiłaś rodzinę. Nie ma co się przejmować co sobie pomyślą (ich sprawa) bo przecież tak czy inaczej powinni poznać się z Twoimi dziećmi. Myślę, że jest w nich jakiś lęk - jakby nie patrzeć przez lata (a i teraz w niektórych środowiskach) adopcja to temat tabu. Skoro ktoś nie chciał dzieci, to one są jakieś krzywe, albo nie wiadomo z jakiej to rodziny i temu podobne głupoty. Ale przecież jesteście rodziną i myślę, że prędzej czy później Twoja rodzina zaakceptuje Twoje dzieci, a nawet pokocha. Bo jakże może być inaczej. A póki co chyba musisz się zdobyć na dużo taktu w stosunku do rodziców i bratowej, daj im czas i chociaż dla nas potrafisz tak wspaniale o maluchach pisać, to dla Twojej rodziny to może być troche zbyt nachalne, a przez to trudne. Daj im czas. Wierzę, że wszystko będzie dobrze i dorośli i dzieci dotrą się do siebie. Pozdrawiam
sobotka35
24 kwietnia 2007, 20:30Niechaj sobie myślą co chcą.Zaproś ich i niechaj się sytuacja sama wyklaruje.Ważne,że ty wiesz po co ich zapraszasz.Pozdrawiam cieplutko:)
Krstyna
24 kwietnia 2007, 15:55po mojej stronie wioski, w ktorej zyje, to sprawe zalatwia sie duzo mniej problematycznie (czytaj -logiczniej!) Ty i Twoj maz - (jesli ) zaprosicie swoja rodzine, by przedstawic Wasze Dzieciatka -to Rodzina(Znajomi) -powinni przjsc na umowiana godzine , i w "obecnosci" kawy, domowego ciasta - poznaja sie Zainteresowane Strony...To samo tyczy sie nowo-narodzonego (biologicznie) Dziecka, to (tutaj) sie nie bombarduje Matki (umeczonej porodem), z wrzeszczacym Malenstwem w kolysce! Organizuje sie jakies przyjatko na tydzien przed rozwiazaniem, wrecza sie prezenty, Przyszlej mamie - daje sie wygodny fotel, by sie w nim "ugniezdzila), wreczajac puchar wina, co by szybciej urodzila, i sprawa zalatwiona! A, jesli chcialaby jedna (zapomniana) Przyjaciolka, czy drugi Przyjaciel - odwiedzic, to , owszem , zadzwoni, pogratuluje, a Ty - jesli bedziesz uwazala , ze czas na to stosowny! - zaprosisz, lub...nie...Ech, skomplikowane to zycie bywa (po drugiej stronie Wioski...), a przeciez, ci sami ludzie, te same potrzeby! Pozdrawiam!
roxy1
24 kwietnia 2007, 15:50a znasz takie powiedzenie, że czas leczy rany w tym wypadku tez tak bedzie- rodzicom zarówno Twoim jak i Darka potrzeba czasu aby przyzwyczaili się do nowej sytuacji, na przyjście dziecka oni przygotowują sie tak jak rodzice czyli 9 miesięcy a tu wiesz taka nagła sprawa, my tu np. na forum od wielu miesięcy przezywałyśmy z Toba Twoje dylematy przedadopcyjne ale podejrzewam, ze nie rozmiawiałaś o nich z rodzicami czy tez z teściami z bardzo prostego powodu, nie chciałas aby wiedzieli o waszych wątpliwościach i rozterkach. Daj im czas na poznanie dzieci, na to aby najpierw je zaakceptowali a potem pokochali- jeśli natomiast się to nie stanie to cóż wazne, że Wy je kochacie bo to Wasze dzieci a nie dziadków. A co do imprezy to moim zdaniem powinnaś dać możliwośc zapoznania się dziadkom i całej rodzinie z maluszkami, jesli przyjda i przyniosa prezenty to ich wybór, jeśli nie przyjdą to zawsze będziesz mogła powiedzieć, że Ty wyciągnełaś ręke i nic nie bedziesz miała sobie do zarzucenia.
Machala
24 kwietnia 2007, 15:24mina krokodyla, na którym siedzisz jest po prostu obłędna. Przy twojej bratowej to ja już nie jestem ostatnia zołza..hehe. Paczka leży spakowana, ale nie wiem kiedy ją wyślę...może jak mnie odwiedzisz to ci ją własnoręcznie wręczę...hihi, no nie, popłakałam się ze śmiechu(krokodylimi łzami). Mariolka, ja już po przeczytaniu kilku stron twojego pamiętnika chciałam cię poznać. Tylko jak ja cię na wieś zaproszę jak ty wsi nie lubisz (przyjedź, nauczę cię kosić kosiarką..hahahaha). Pogadamy jeszcze o tym.... A rodzinę zaproś, przecież ty nie robisz tego dla korzyści, a co sobie pomyślą to już ich sprawa. Nie wiadomo co sobie taka bratowa pomyśli jak jej nie zaprosisz! A z prezentów dzieci się ucieszą...hihi
ewikab
24 kwietnia 2007, 15:10że najbliźsi nie stają na wysokości zadania w trudnych sytuacjach, a bezinteresowna pomoc przychodzi od obcych ludzi. Twoja rodzina nei jest wyjątkiem, wiem coś o tym, bo miałam taką sytuację w życiu. Skoro takie mają podejście, to "krzyżyk na drogę". Róbcie swoje, cieszcie się, a wokół Was jest na pewno tyle cudownych i wspaniałych ludzi, że doskonale zastąpią tych co nie chcą być ciociami, wujkami, babciami i dziadkami. Trzymaj się ciepło :)
greenka
24 kwietnia 2007, 15:00ty to dopiero systematyczna bestia jestes :) wydawalo mi sie, ze nie bylam u ciebie dzien zaledwie, a tu... trzy wpisy do przeczytania :) Wcale mnie to nie martwi, uwielbiam czytac te ksiazke o perypetiach rodzicow i adoptowanych dzieci :) Tylko ze ja, Mariolu droga, zawsze rycze czytajac twoje wpisy! No czemu ty mnie tak rozczulasz, to ja sama nie wiem... Miękisz zupełny... a przecie ze mnie twarda sztuka ;) Twoje problemy z rodzina przypominaja mi problemy mojego brata. Piotrek jest w zwiazku z kobieta posiadajaca dwojke dzieci. Ten zwiazek, to nie jakas tam przlotna znajomosc, romansik na pare tygodni, ale prawdziwy, trwaly, dziesiecioletni juz zwiazek- chociaz bez slubu. No i wyobraz sobie, ze nikt z rodziny tak naprawde nie akceptuje tych dzieci :( Dla mnie one sa nasze od poczatku. Ale moj ojciec zawsze je dyskryminuje... Nie wiem, o co chodzi, z czego to wynika??? Mowi, ze to sa wnuczki, ale jak bratowej nie ma w poblizu, to jego dziadkowe uczucia znikaja... Takze, cos w tym jest. Moze to kwestia jakiejs wewnetrznej blokady? Sama nie wiem. Poprostu jest to bariera nie do przeskoczenia... Mam nadzieje, ze wy ja jednak jakos przeskoczycie... Dzieciaki sa słodkie i nie ma bata, zeby nie podbily serc dziadkow :)
bri75
24 kwietnia 2007, 13:57Zaglądam a tu zmiany, zmiany, zmiany. Serdecznie gratuluję dzieciaczków. Są przesłodkie :)
tulip24
24 kwietnia 2007, 11:16Uważam, że rodzina zachowała się fatalnie. Jak rodzi się dziecko, to człowiek nawet nieproszony leci do szpitala z byle drobiazgiem, ucałować i powiedzieć, że piękne i wyjść nawet po 5 minutach, liczy się gest. Dzieci są ważniejsze niż duma, czy zranione uczucia, więc powinnaś podjąć próbę, np. zorganizować jakiś bal pt. "Witamy w rodzinie," czy coś skromniejszego, wspólne śniadanie i spacer. Ale masz rację, to chyba głównie chodzi o rodzinę męża, więc porozmawiaj z nim i omówcie wszelkie za i przeciw. Pozdrawiam.