Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień pod zdechłym Azorkiem.
7 lutego 2006
Co prawda dopiero południe, ale już dzisiejszy dzień dał mi się we znaki.Nie dość ,że we śnie walczyłam ze smokami i uciekałam przed "złym", to jeszcze zaspałam na badania okresowe:))Pędziłam przez śniegi, deszcze i ślizgawice, a tramwaje mi uciekły, a Pan doktor udał się na urlop i zostałam na koniec z osobistym moczem w torebce, nic nie załatwiwszy :( Przy tym zmarzałam, zmokłam i nadwyrężyłam sobie ścięgno lewej łydki, że teraz jestem jako ta Kuśtyczka :)) Powinnam jeszcze udać się na pocztę, a po południu na zabranie do syna szkółki, ale już mi się wszystkiego odechciało.Dobrze chociaż, że waga jest dla mnie taka łaskawa :)) Może schudnę jeszcze ze 3 kg ??? :)))
sikoram3
8 lutego 2006, 08:36to ja zla bym byla jak osiol i nadawala na wszystkich i wszystko w kolo ,a potem doszlabym do wniosku ze sama sobie winna jestem bo zaspalam.mikolajka czyta sie fajnie,i przypomnialy mi czasy w typowym polskim domu ,a i dzieciece myslenie.jest to ksiazka do poduszki po ktorej ma sie przyjemne sny.
pusia61
7 lutego 2006, 20:10kochana, chyba nie jest tak źle, artykuł wspaniały i miło, że historia nas zapamięta.
megi62
7 lutego 2006, 19:55Pogoda straszna można pływac kajakiem,też przemokłam . Bardzo podobał mi sie artykuł o tobie w naszej gazetce Vitaliowej- brawo nasza szefowo!
agusia3r
7 lutego 2006, 19:50Tylko nam nie zniknij całkiem, bo już dobrze wyglądasz :)
olablondee
7 lutego 2006, 17:37Dziekuję za słowa otuchy, ale ja już kompletnie zapomniałam co to jest dieta... w ogóle o tym teraz nie myśle... najgorsze jest to, że znowu wraca temn stan z listopada... Po prostu już mam wszystkiego dosc...
Britannicus
7 lutego 2006, 17:10To ja widzę, że Ty już na finiszu. GRATULUJĘ Ale nie wpadaj w jakąś paranoje i nie chciej kolejnych 3 kg. Lepiej teraz utrzymać to, co się osiągneło. I dziekuję Ci za wsparcie. Pozdrawiam.
Krstyna
7 lutego 2006, 15:24We snie to Ty wygralas , bo pokonalas "zlego"! I niech to bedzie zwiastunem w takich trudnych chwilach, kiedy nic sie nie uklada! Pozdrawiam! Dziekuje rowniez za mile slowa pod adresem moich Dzieci!
Joanna66
7 lutego 2006, 13:27przecież ty też już zaliczasz koniec zmagań z kilogramami.Możemy się tylko cieszyć że się nam udało.Mnie to zajęło dwa miesiące,nie wiem czy to dużo czy mało.Próbuję dalej jeszcze ze dwa kilo,skoro tak dobrze mi idzie to znaczy że jeszcze miesiąc odchudzania i będę LASKA.specjalnie się nie głodzę,jem malutkie porcyjki co dwie godzinki i nic po 17(bywają wyjątki szczególnie w weekendy),mało wędlinki,mięska ale nie głoduję i według mnie najlepsza dieta to MŻ i więcej ruchu to cała filozofia mojego odchudzania.
malgosia1
7 lutego 2006, 13:26bywają rzeczywiście takie dni. Może coś jest w powietrzu??? Ja dziś miałam sen o tym, że zginęła mi torebka i żeby ją odnaleźć dzwoniłam do nieba. A mojemu mężowi śniło się, że jechałam konno, koń mnie zrzucił, ale noga uwięzła mi w strzemieniu i tak byłam ciągnięta przez tego rumaka. A mój biedny mąż biegał za nim, krzyczał i nie mógł go dogonić ani okiełznać. Dziwne. I też miałam dziś badania. Jechałam na nie godzinę (na trasie, która zawsze zajmuje 15 minut), po czym okazało się, że na badanie powinnam poświęcić godzinę (jedno pobranie krwi, połknięcie jakiegoś proszka i po godzinie drugie pobranie krwi, aby zbadać reakcję organizmu). No i niestety nie mogłam tego badania zrobić, bo nie mogłam wygospodarować następnej godziny na posiedzenie sobie w centrum medycznym. Coś Ci to przypomina?
jojo67
7 lutego 2006, 12:45bardzo podoba mi się to w jaki sposób opowiedziałaś swoją historię.
mooniaa
7 lutego 2006, 12:06To jednak prawda, że apetyt rośnie w miarę jedzenia...mam podobne przemyślenia...a może jeszcze parę kilo??? Pozdrawiam:)))