Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Pohamrana :)
13 lutego 2007
Jestem pohamrana :)
Nie wiem skąd wzięło się to słowo w moim słowniku, ale dzisiaj w trakcie myślenia o tym, co ja wyprawiam z moją dietą , przyszło mi do głowy takie określenie :)
Dziwnośc jego brzmienia najpierw mnie samą rozśmieszyła, a potem zaczęłam się zastanawiać się wzięło się ono w mojej głowie?
Zaraz potem postanowiłam je napisać , najpierw przez samo "h", później przez ceha, ale jednak doszłam do wniosku,że takie dziwne słowo nalezy napisać przez "ha" :))
A skąd w moim słowniku?
Chyba mój ex mąż używał go dośc często, jak zresztą wiele innych dziwnych określeń :)
W sumie poczciwa była z niego chłopina i jak mi jakoś dzisiaj przyszedł do głowy, to pomyślałam,że niech żyje sobie tam , gdzie żyje i niech będzie szczęśliwy, bo nijak do siebie nie pasowaliśmy.:)
Ciekawe , jak nazwałby moją przypadłość mój obecny mąż ?:) Ten z kolei rozumie mnie chyba bardziej , niż ja sama hehehehe.
Daruś z racji bycia rodowitym ślązakiem , posiadajacym obywatelstwo niemieckie, bardzo często zaskakuje nas uroczym słowotwórswtem :)
Ale o czym to ja myślałam, jak przyszło mi na myśl ,że jestem ostro pohamrana??
Ano o tym,że wykupiłam sobie dietę, ktorej kopie i tak od roku posiadam na półce, że nie zdarzył mi się dzień, abym trzymała się zawartego tam jadłospisu i o tym,że jednak sprawia mi ogromną przyjemnośc robienie zakupów, chomikowanie zapasów mrożonek i innych produktów przewidzianych w diecie :))
Właśnie zajrzałam do dzisiejszego jadłospisu i oczywiscie okazało się,że nie mam w domu ani jednego produktu, który jest mi potrzebny do jego przygotowania :)
Mieszam , mieszam, modyfikuje i muszę przyznać ,że sprawia mi to ogromną radośc i satysfakcję, szczególnie,że przy codziennym stawaniu na wadze (szit!!!), widoczne sa pożądane efekty :))
PS. W kwestii adopcji na razie cisza- poczekamy jeszcze dzień, albo dwa i zaczniemy monitować.Tymczasem chodząc po ulicach rozglądam się za cudzymi dziećmi i myśle : chciałabym żeby moje było takie, a takich nie chciałabym . Wiem, że to niesprawiedliwe, ale silniejsze ode mnie .
Moj mąż wczoraj przed snem rzekł :
i pomyśleć ,że gdzieś tam w świecie, śpią bez nas nasze dzieci :))
Wzruszył mnie do łez :))
Joanna66
17 lutego 2007, 09:35fajnie wyglądasz w mundurze.A mówią że za mundurem panny sznurem.W Twoim przypadku to chyba faceci sznurem:))Wiesz co ja też mam takie pohamrane słowo(coś nie pasuje mi to samo h)a mianowicie posmyrać.Jak chce żeby mój mąż mnie delikatnie podrapał,mówię posmyraj mnie.Z tego co widzę każdy ma jaieś swoje nazewnictwo czegoś tam.Bardzo lubię czytać Twój pamiętnik,tak śmiesznie piszesz.Ja tego nie potrafię może od Ciebie się nauczę:)Pozdrawiam i życzę pomyślnego załatwienia sprawy adopcji.Jesteście Wielcy( przyszli rodzice)
tomasia
16 lutego 2007, 22:34tu byłam... napisz cos znowu :P
Machala
16 lutego 2007, 21:53.
greenka
15 lutego 2007, 16:47tu byłam ;)
ewikab
15 lutego 2007, 16:32pączka można zjeść bez wyrzutów sumienia :))
Machala
15 lutego 2007, 15:53doczytałam na forum o dzieciaczkach. Imiona maja prześliczne i takie są jeszcze malutkie te dzieciątka. Chłopczyk 3,5 a dziewczynka 2,5 roczku. Dobrze wyliczyłam? Malizny! Na pewno zawojują wasze serca i tylko szlag mnie trafia, że nikt nie liczy się z tym, że dla tych maluchów to każdy dzień bez rodziny jest straszny! Staj na głowie Mariolka żeby to przyspieszyć! A wiecie jakie to są sieroty?( społeczne...czy..)
envi
15 lutego 2007, 13:28każdy w swoim słowniku ma jakies kompletnie niemożliwe słowo. U mnie to są "mermele" - nie wiem jak nie wiem skąd. Ale są na określenie niewytłumaczalnych zjawisk w ciele. Czasami to nie są dreszcze tylko własnie mermele. Dreszcze to stan przedchorobowy, taki specyficzny a mermele występują ni z tegi ni z owego. Nie wiem czy dobrze tłumaczę ale ja je rozróżniam. Są też w odróżnieniu od mermeli "herhele". Herhel dotyczy częsci ustno - twarzowej. To nie pryszcz ale czasami jest własnie herhel :))). No i jeszcze jest hlizdowata zupa :))). To zupa na wodzie, bardzo rzadka i bez smaku. Często w przedszkolach (nie obrażając przedszkoli) daja hlizdowate zupy :))). Pozdrawiam ciepło.
Machala
15 lutego 2007, 11:12ząb jest szczególny więc i prezent jakiś fajny, a kolejne ząbki to już tylko upominki typu batonik albo 5 zł, w zależności od tego jakie dziecko. U mnie Iga zbiera na duży rower to dostaje za każdym razem kasę. To tak jakbym kupowała rower na raty. Daję jej a wiem, że nie straci i na wiosnę kupimy za to rower!
iwusia25
13 lutego 2007, 22:54w pierwszym momencie myslalam, ze cos Cie pogryzlo...hehe!dla mnie Twoje "pohamranie" zabrzmialo jak pogryzienie...odnosnie szczescia(o ktorym pisalas u mnie)to podobno jedyna rzecz ktora sie mnozy, jesli sie ja dzieli...z waga napewno sobie poradzisz...a dzieci juz tylko na Was czekaja!
karenina
13 lutego 2007, 19:38Jeśli macie w planie adopcji, to na pewno gdzieś teraz śpią Wasze dzieci. A tak z zaskakujących przypadków adoptowanych dzieci, to moja koleżanka, z osiem lat temu, w wielki piątek przywiozła, ze szpitala taka małą istotkę, którą właśnie adoptowali, niedługo po jej urodzeniu. I jak dziewczynka trochę podrosła, to jak ją zobaczyłam po pół rocznym niewidzeniu, to zdębiałam. Była tak podobna do mojej koleżanki jak rodzona córka. Nawet ich znajomy, który nie wiedział o adopcji stwierdził, że córki to by się ona, ta moja koleżanka, nie wyparła...<br>Niesamowite ale prawdziwe...
ewikab
13 lutego 2007, 16:37Ze mnie wszystkie soki wysysa praca, dawno już tak nie było, zaczynam mieć alergię na samo słowo "praca". A najgorsze jest to, że nie wiem, co się dzieje? Dietkować nie mam ochoty, imprezować nie mam ochoty, najchętniej uciekłabym w jakąś głuszę na długo :)))
Machala
13 lutego 2007, 15:54do łez wzruszył twój mąż! I znowu mnie ciągnie do tej adopcji a przecież wiem, że nie dałabym teraz rady. Ale to, że te dzieci gdzieś tam śpią i marzą o rodzicach....buuuu. Że u mnie w niedzielę? Bo kiedyś trzeba zacząć i tak mi sie umyślało. Hehe..ciast jak Gonia nie napiekę, bo nie lubię piec (chyba, że mięsko), rosołu nie lubię od dziecka..hihihi. No i co? A pochamranie bardziej pasuje mi przez ch i kojarzy mi się z kłótnią! No to jeszcze o diecie Vitalia. Miałam ją przez miesiąc. Wydrukowałam ja sobie i nawet kiedyś przez tydzień do niej wróciłam. Nie wiem czy jest sens kupować nową, bo wszystko sie powtarza! Właśnie przyszło do mnie dziecko (Kaja) i zapytało: mamuś, mogę zmienić bluzkę? Bo ta jest IDEALNA!! Nooo, to się nazywa być dziewczynką! I to chyba tyle co miałam ci napisać. Najwyżej znowu zajrzę. Acha, dowiedz sie co z tymi dzieciątkami, bo jestem bardzo ciekawa!
greenka
13 lutego 2007, 14:40Uzywalo sie go w mojej okolicy (pisze: uzywalo, bo bie slyszalam go do dzisiaj, kiedy to przeczytalam je w twoim pamietniku, hahahahaha.... rozumiesz cos z tego, co napisalam? ja to dopiero jestem pokrecona) Tak wiec uzywalo sie go na okreslenie kłótni. Pokłócić sie z kims, to bylo: pohamrac sie :) A moze "pochamrać"? Sama juz nie wiem... Przyjme twoja wersje zapisu, skoro mowisz, ze do takiego slowa "CH" nie pasuje ;) Ale o czym to ja chcialam... Aaaaaa... juz wiem. Wpadlam tu po to, zeby ci napisac, co to za przygody byly przed wyjazdem. A bylo jeszcze tak, ze kiedy moj dariuszek ;) pojechal sie zamienic samochodami z naszym pracownikiem, to jakas baba wjechala mu w d*** MOJEGO PIEKNEGO tudzież NIESKAZITELNEGO auteczka. Wrrrrr... Pozniej, juz po kilku dniach w gorach, okazalo sie ze darek musi wracac do domu na kilka dni, a ja zostalam obarczona obowiazkiem opiekowania sie naszymi "angolami". A oni, mimo ze pisalismy, ze w gorach -10oC, ze snieg po pachy- przylecieli do Polski (sic!) w sweterkach i adidasach! Tak wiec musialam ich najpierw zabrac na zakupy, bo musieli sobie WSZYSTKO kupic. Na dodatek, jak tylko otwierali paszcze i zaczynali mowic w rodzimym jezyku, gorale zaczynali ich robic w jajo... Jakimsik sposobem mieli dla nich zawsze "speszyl prajs" (w tlumaczeniu na nasze: trzy razy drozej niz zwykle...). Musialam mowic naszym rodakom z gor ;) ze od płacenia to jestem ja i ceny maja byc "speszyl" dla mnie. No sama widzisz jakie atrakcje :) Ale itak NIC, naprawde NIC, nie byloby w stanie zaklocic mi wypoczynku, bo ja sobie postanowilam, ze wypoczywam i juz. A caly swiat niech sobie robi co chce :-D Ps. Ale żem elaborat wystosowała, hy, hy... :-D
gonia36
13 lutego 2007, 12:41...typowa BABA z Ciebie....z tymi chomiczymi skłonnościami i dziwnym dla nas - kobiet brakiem kuchenno-dietowego zorganizowania... Ja na przykład obarczam cały świat za to, że jestem na diecie i chce mi się typowego dietetycznego żarełka, a nikt mi go nie chce przygotować, a nie ma go w lodówce, a nikt mi go nie kupił, i nikt o mnie dietującej nie myśli, nie pomaga, nie wspiera....aaaaa Zjadam potem coś przypadkowego i niezadowolona, skrzywiona przytulam się do mojego nader wyrozumiałego i przyzwyczajonego do chwilowych "głupawek" męża...który kiwa głową... i z uśmiechem pyta, czy już mi lepiej ...!? Typowa baba sem ja!!! :)
tulip24
13 lutego 2007, 11:24Akurat, nie powtórzę mu tego. Pojadę potem na zajęcia a on będzie grasował po Gorzowie. Hehe. Buziak.
tulip24
13 lutego 2007, 11:13Miłego dnia. A jaki poniedziałek, taki cały tydzień. P.S. Pokazałam cię mężowi w mundurze i stwierdził, że w takim przypadku on jedzie do Gorzowa wybić jakieś okno, albo co. Hehe.
Muka
13 lutego 2007, 10:53ech Mariolka, no ja ci ręce i stopy wycałuję za ta mabilizację :D ;) Trzeba mi było takiego gadania :D A dzieci... wiesz, czasem nawet te rodzone nie sa takie jakie by sie chciało ;) ale i tak je kocham i życiea sobie bez nich w tej chwili nie wyobrażam, choc tak jak dizsiaj rano, keidy celina wstała lewa nogą i wyła do księzyca chyba, myślałam, że wyjde z siebie :) A matczyne serce i tak ją kocha, nawet jak jest nieznosna :D Trzymaj isę Pohamrańcu nasz :) notabene piękne słowo.
stellabella
13 lutego 2007, 10:51Czy to dziwne słowo ma oznaczać że jesteś ostro zakręcona?Tak czy owak jesteś super!Podoba mi się Twoje podejście do życia!Miłego dnia- papa